Szanowny
Pan
Grzegorz
Fels
Redakcja
Dwumiesięcznika „Któż jak Bóg”
Szanowny Panie!
Nie mam zamiaru dogłębnie analizować treści
omawianych przez Pana tekstów dotyczących Anioła Ave, ponieważ nie mam takich
kompetencji. Chciałbym jednak zwrócić
Panu uwagę - nie kwestionując Pana znajomości tej problematyki - na pewien brak profesjonalizmu. Całe
szczęście, że w artykule użył Szanowny Pan zwrotu „czary-mary”, a nie „hocus
pocus”, które jest bluźnierstwem wobec słów Konsekracji:
hoc est enim Corpus meum”.
Otóż, przeglądając stronę internetową z
Orędziami Anioła Ave, znalazłem notę wstępną, iż teksty podlegają ocenie i
adjustacji teologicznej ks. Adama Skwarczyńskiego. Czy nie pomyślał Pan, że
przed napisaniem artykułu należało skontaktować się najpierw z tym kapłanem i
dopiero, gdyby nie rozwiał on Pańskich wątpliwości, przedstawić publicznie swą
argumentację? Tego rozsądnego podejścia do sprawy chyba zabrakło.
Jakkolwiek Pana argumentacja odnośnie
„magii enochiańskiej” Johna Dee czy Aleistera Crowley’a, wydaje się mieć - z
punktu widzenia pobieżnej oceny dotyczącej imienia „Ave” - swe uzasadnienie, to
w swej istocie jest jednostronna i powierzchowna. Owszem, prawdą jest, że
papież Zachariasz na Synodzie w Aix-la-Chapelle zakazał wzywania innych imion
Archaniołów, poza tymi, które zostały wymienione w Biblii. Synod potępia np.
modlitwę ułożoną przez szarlatana zwanego Adalbertem, co stało się m.in.
przyczyną potępienia przyzywania również innych imion, np. anioła Uriela. Treść
Pańskiego artykułu zdaje się podciągać te imiona pod wspólny mianownik ezoterycznego,
czy wręcz magicznego, jak Pan sugeruje
pochodzenia, całkowicie pomijając ich pochodzenie semickie o podłożu
judeochrześcijańskim, nie mające nic wspólnego z gnozą.
Podstawowa trudność leży na samym
początku, gdyż w angelologii chrześcijańskiej granica między dobrymi i złymi
duchami jest oznaczona na ogół w sposób bardzo precyzyjny i wyraźny. Natomiast
imiona, którymi hojnie obdarzają nas apokryfy i pisma gnostyczne – do dziś
często przytaczane w teoriach ezoterycznych - mogą równie dobrze należeć do
duchów dobrych, jaki i złych. Sekty ezoteryczne nie kładą bowiem nacisku na
odróżnianie zła i dobra. Ten brak precyzji wynika ze świadomie założonego
hermetyzmu, z pragnienia zachowania tajemnicy. W związku z tym wiadomości o
duchach cechują się metaforycznością i nieoznaczonością, kontrastując z jasnym
i zrozumiałym sposobem, w jaki na przestrzeni wieków przedstawia funkcje
Aniołów angelologia chrześcijańska. Aniołowie w tekstach ezoterycznych są
ukazani mgławicowo, tak iż nie jesteśmy w stanie odróżnić ich dobrych lub złych
zamiarów wobec człowieka i świata. Ta niejasność powoduje, że np. w dzisiejszej
terminologii ruchu New Age bardzo często występuje
postać Archanioła Michała.
Upomnienie św. Pawła brzmi: „Badajcie
duchy, czy od Boga pochodzą”. Jest ono wezwaniem do czujności, wiadomo bowiem,
że szatan potrafi małpować dzieła Boże. Taktyka szatana polega czasem na prowokowaniu
pewnych faktów, aby ośmieszyć zamiary Boże. W Biblii czytamy np. o bardzo
zastanawiającym powodzie nagany, jakiej w VI wieku p.n.e. prorok Jeremiasz
udzielił w imieniu Boga ludziom, którzy dokonywali „ohydnych” praktyk. A co
takiego robili? „Synowie zbierają drewno, ojcowie rozpalają ogień, a kobiety
ugniatają ciasto, by robić pieczywo ofiarne dla królowej nieba, a nadto
wylewają ofiary z płynów dla obcych bogów, by Mnie obrażać.” (Jr 7,18).
„Pan nie mógł już znieść niegodziwości
waszych postępków ani ohydnych czynów, jakie popełnialiście. Dlatego kraj wasz
został obrócony w ruinę, w pustkowie, stał się przedmiotem klątwy. Za to, że
składaliście ofiary kadzielne królowej nieba i grzeszyliście przeciw Panu, że
nie słuchaliście głosu Pana i nie postępowaliście zgodnie z Jego Prawem” (Jr
44,22-23). Słowa te zostały zapisane sześć wieków przed narodzeniem matki
Jezusa. O kim jest więc w nich mowa? Na pewno nie o Maryi, skoro kult królowej nieba
został potępiony przez Boga. W czasach Jeremiasza, królowa niebios
należała do najważniejszych bóstw starożytności. Zwano ją także matką bogów i
czczono ją pod takimi imionami jak: Kali w Indiach, Aszera w Kanaanie, Izyda w
Egipcie, Kybele w Azji Mniejszej, Artemida w Grecji i Diana w Rzymie.
Jednak te stare pogańskie wierzenia i
tradycje jedna po drugiej wchodziły do Kościoła, gdzie nadawano im nową
chrześcijańską terminologię. Na tej podstawie,
nie brakuje głosów, które sugerują nam, że część chrześcijaństwa „poszła
na kompromis z pogaństwem”, podczas gdy chodziło o to, aby poganie łatwiej mogli przejść na nową wiarę,
gdyż nie musieli zmieniać swoich przekonań i praktyk. Na tej samej zasadzie do chrześcijaństwa
wszedł także kult Diany (królowej nieba), której imię zmieniono na Maryję,
objaśniając, iż chodzi o matkę Jezusa.
Tym sposobem, rozpowszechniony kult Diany-Dziewicy wspomógł wprowadzenie kultu
Maryi Dziewicy i w tej postaci trwa do dziś. Figury, figurki, obrazy,
przydrożne kapliczki, sanktuaria i procesje poświęcone Dianie Efeskiej
posłużyły wywyższeniu Maryi. Jako jeden z
przykładów można podać kult Diany, który został akomodowany przy wyjaśnieniu w
szerzeniu kultu Maryjnego. Nie jest też przypadkiem, że jeden z najwcześniejszych
kościołów poświęconych Maryi, stanął na miejscu świątyni Diany w Rzymie.
W stolicy starożytnego kultu Diany, w Efezie, sobór w 431 r. obdarzył Maryję
kolejnym tytułem należącym wcześniej do Diany - Matki Boskiej (Theotokos). Na bazie tego mechanizmu do Kościoła
przeniknęły też m.in.: święta Bożego Narodzenia
czy niedziela jako dzień święty, oba pierwotnie poświęcone bogu słońca. (Germańskie:
Sonn-tag, słowiańskie: nie-dziela, nie dzielić
[działać] nie robić).
Próbując odpowiedzieć na Pańskie pytanie,
czy ten sam Anioł Stróż Polski, który ukazał się na ulicach Przemyśla, to Anioł Ave w objawieniach Adama Człowieka - należy przeprowadzić analizę etymologiczną
samego znaczenia imienia Ave, jak również zaznajomić Czytelników z osobą Johna
Dee. Pańska sugestia porównawcza treści zawartych na blogu Adama Człowieka -
zawierającym Orędzia, dawane mu przez Anioła Stróża Polski - z osobą XVI-wiecznego szarlatana i alchemika, wydaje się bowiem
zupełnie nietrafiona.
Dzięki wykładom na uczelniach całej Europy,
John Dee przestawał z awangardą ówczesnej nauki. Interesował się również
alchemią i astrologią. I chociaż twierdzono, że działalność okultystyczna
służyła mu za kamuflaż - zajmował się bowiem szpiegostwem na rzecz Korony
Brytyjskiej - jest mało prawdopodobne, aby chodziło wyłącznie o tzw.
przykrywkę. Nie ulega natomiast wątpliwości, że używając kryptonimu „007”
(sic!), w latach 1552-1555 był na usługach Williama Cecila, twórcy
elżbietańskiej siatki szpiegowskiej. W roku 1581 Dee miał niezwykłego gościa.
Była to istota „nie z tego świata” – anioł. Podczas seansu wróżebnego posłaniec
ów zjawił się w czarnym lustrze, które Dee odnalazł wśród artefaktów
przywiezionych przez żeglarzy z Meksyku. Było ono okrągłe i wykonane z
obsydianu – wulkanicznego szkliwa, którego „magiczne” właściwości doceniali już
Aztekowie. Anioł zapowiedział, że wpatrując się w zwierciadło, alchemik będzie
mógł oglądać inne światy i nawiązywać kontakt z ich mieszkańcami. Trudno dziś
ustalić, czy „magiczne lustro” rzeczywiście okrywała jakaś tajemnica. Natomiast
faktem jest, że angielski mag całkowicie podporządkował mu swe życie. Zapis
imienia Anioła pozostawiony w jego notatkach, brzmiał Aue [1], które później zmieniono
na zapis Ave, gdyż łacińska litera „U” była zapisywana jako „V” (np. łac.
AVGVSTVS). Jedna litera, a jak wiele zmienia. „Zaprawdę bowiem powiadam wam:
Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni
się w Prawie, aż się wszystko spełni" (Mt 5,17) A zatem, ten przewrotny sposób może być użyty przez
złego ducha, dla zmylenia i zwiedzenia! W Heptarchia Mystica Johna Dee oprócz anioła Aue
występują również Uriel, Michael, Raphael, prince Hagonel, prince Befafel i
inni. Szanowny Panie proszę zwrócić na
oryginalną transkrypcje literową: „This work shall haue relation to tyme present, and present use. To mysteries far
exceading it: And finally to a purpose & Intent: whereby the Maiestie and
Name of God, shall and may, and, of force, must appeare with the Apparition of
his wunders, and mervayles yet unhard of. Dixi -K. Camara, Nouemb. 19,) De Heptarchia mystica (Diuinis, ipsius Creationis, stabilis legibus) Collectaneorum Liber
primus. Cap. 1. [2]
Jeśli zaś chodzi o imię Ave, to chociaż brzmi ono
znajomo z łaciny i oznacza pozdrowienie, to jednak jego pochodzenie jest
punicko-semickie. Występuje w kabale żydowskiej jako Awa-el, lecz jego
źródłosłów pochodzi od słowa Haw, czyli życie, stąd hebrajskie słowo Eva lub
Heva – czyli „dająca życie”. W łacińskiej formie modlitwy Salve Regina czytamy:
„ad te clamamus exsules filii Hevæ”.
Zatem, ten Anioł noszący w objawieniach Adama Człowieka imię Ave, odnosi się do
nowej Ewy – Maryi i nic dziwnego, że mówi o sobie jako o jednym z Aniołów
Maryjnych, co koreluje z tak bogatą pobożnością Maryjną w Polsce.
Włoski franciszkanin o. prof. Emanuele Festa ze Studium Biblicum Franciscanum w Jerozolimie, opracował ponad 520
imion Aniołów, które pochodzą z objawień prywatnych (wśród których znajduje się
także imię Ave). Stwierdził on, że wszystkie te imiona mają rzeczywiste i
autentyczne pochodzenie semickie. Książka prof. Emanuele Festa została przyjęta
przez Kongregację Nauki Wiary, jako absolutnie kompetentna. (Prof. Emanuele
Festa „Nomi personali semitici”
Edizioni Porziunkula, Assisi, Między innymi autor pisze,
że ten Anioł Ave nosi w sobie pragnienie, które się spełnia, wiarę w rzeczy,
które się wydarzą. „Ave è l’Angelo dei
desideri che Si attueranno: fede in cose che succederanno” (Theologisches
Wörterbuch des Alten Testamentes Jenni-Watermann, I, 65-67, 1978).
Nie chciałbym w tym miejscu rozwijać tematu
dotyczącego patronatu Aniołów nad narodami ani innych kwestii związanych z
angelologią. Jednak na koniec - raz jeszcze podkreślając podwójność, która występuje w świecie ducha i często jest wykorzystywana
przez siły ciemności (- „Nie toczymy
bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw
Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym
zła na wyżynach niebieskich. (Ef. 6,12) – muszę wyrazić ubolewanie, że Szanowny
Pan nie postarał się zgłębić treści Orędzi, jedynie konkludując, że są one wyrazem
poglądów politycznych Adama Człowieka, próbującego uwiarygodnić je przez postać
Anioła. A szkoda, bo wtedy doszedłby Pan do wniosku, że Anioł Aue ukazujący się
w czarnym lustrze Johna Dee, w żadnym
razie nie jest Aniołem Stróżem Polski. Zaś z punktu widzenia psychologicznego, autor
spisujący Orędzia – gdyby wzorem dzisiejszych pseudowizjonerów szukał rozgłosu,
nosząc w sercu ukryte zamiary względem Kościoła – co zdaje się Pan sugerować –
z pewnością nie używałby od tylu lat skromnego imienia Adam Człowiek, nie
próbując na wierzących oddziaływać w żaden inny sposób, niż poprzez otrzymywany
przekaz, do tego zawsze zadjustowany pod względem teologicznym przez szanowanych
w Polsce kapłanów. Osobiście nie
znalazłem w tekstach ze strony internetowej wątków o Eonach (nomen omen
wyrażenie używane w teologii katolickiej!), sefirotach, Demiurgu, itp. a
jedynie powtarzające się wezwanie do polskiej narodowej modlitwy. Demon jest
przebiegły, ale nie doskonały i z pewnością, gdyby to był anioł ciemności Johna
Dee, to dało by się wyczuć specyfikę myślenia i języka enochiańskiego,
którego anioł ten miał jakoby nauczyć angielskiego szarlatana. Przecież
Anioł Ave występujący u Adama-Człowieka nawet nie wspomina o wzywaniu czy
adorowaniu jego imienia, lecz jest mowa jedynie o
jego pośrednictwie! (orationis intercessionis). Czy to nie przeszło
Panu przez myśl?
Kwestia wypowiedzi na temat tzw. intronizacji, a także – jak Pan raczył zauważyć -
braku pochlebstw wobec polskich biskupów, należy pozostawić ogólnej
sytuacji Kościoła w Pańskim kraju i na całym świecie, o których jakże często
głośno wypowiada się papież Benedykt XVI, mówiąc o wielu nadużyciach.
Słusznie postępuje Kościół, który zaleca
„zachować powściągliwość w spekulacjach na temat liczby, rodzajów, hierarchii
aniołów. Niemniej, z drugiej strony, musimy zdawać sobie wciąż sprawę, że
rzeczywistość jest daleko większa i głębsza, niż wyobraża to sobie
pseudoracjonalny krytycyzm” (Katolicki Katechizm, s.170). Bardzo wskazana jest
zasada, aby „unikać wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1 Tes 5,22), lecz aby
to uczynić, trzeba je rozeznać, a co dobre zachować.
Dla Pana i Czytelników wiadomości chcę
wyjaśnić, że nie jest moim zamiarem promowanie ani ocenianie tych Orędzi, do
tego są inne kompetentne władze kościelne, jednakże chciałem Panu zwrócić uwagę
na niebezpieczeństwa pochopnej oceny w obliczu tak wielu zagrożeń w kwestii
dwuznaczności pojęć. W ujęciu dualizmu i pomieszania pojęć mamy dzisiaj bowiem
Boga, który jest Światłością, i światłość, którą nazywa się bogiem.
Z poważaniem,
Rolf Dittemer,
Monachium
[1]
[2]
źródło: http://www.esotericarchives.com/dee/hm.htm
Wyrażam
moją głęboką nadzieję, na opublikowanie mojego listu na łamach czasopisma „Któż
jak Bóg”, z uwagi na moją próbę odpowiedzi na zadane pytania przez Autora
artykułu.
Do
wiadomości:
- Redakcja
Dwumiesięcznika „Któż jak Bóg”
- ks. dr Adam
Skwarczyński
- administracja
strony anioł-ave.blogspot.com via e-mail
http://aniol-ave.blogspot.com/