Panie Prezydencie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej!
Bracia Kapłani – wśród nich kapelani „Solidarności”, przewodnicy na
drogach Boga i Ojczyzny!
Ludzie „Solidarności” – z Wybrzeża i z Polski całej!
Bracia Stoczniowcy, którzy w swoich sercach wciąż odczuwacie tamten
powiew wiatru wolności sprzed 29 lat!
Bracia Kombatanci polskich dróg ku Niepodległej!
Rodacy, którzy dzięki Telewizji „Trwam” łączycie się z naszą wspólnotą
modlitwy i pamięci!
Ludu Boży Archidiecezji Gdańskiej i Ojczyzny!
„W imię przyszłości człowieka i ludzkości trzeba było wypowiedzieć to
słowo „solidarność”. Dziś płynie ono szeroką falą poprzez świat...”. To
słowa Sługi Bożego Jana Pawła II. Wypowiedziane tu, na pomorskiej ziemi,
na Skwerze Kościuszki w Gdyni w dniu 11 czerwca 1987 roku. Niechaj
stanowią motto naszego modlitewnego spotkania. A także coś więcej.
Potwierdzenie – mocne, jasne, klarowne, jednoznaczne, że to słowo –
„solidarność” – płynie dalej poprzez świat, płynie przez Ojczyznę – choć
przeszły lata! „Przejdą lata i wieki przeminą” – ona płynąć będzie. A
także to, przede wszystkim to, że „Solidarność”, wspólnota ludzi pracy i
wspólnota polskiej nadziei – ŻYJE! W nowym kontekście czasów i
systemowych realiów jest dalej ważnym znakiem Polski! Nie zeszła – choć
wielu by tego pragnęło – ze sceny polskiego życia! Jeszcze ma wiele do
powiedzenia! Jeszcze ma wiele do zrobienia! Nie zejdzie ze sceny życia,
bo nie zgasiła ducha! Bo jest świadoma wielkiego dzieła przemian w
Ojczyźnie i w Europie, które wiąże się z jej imieniem!
Duch Solidarności i wdzięczności
Ten duch „Solidarności” przyprowadził nas tutaj. W rzeczywistość wiary
pragniemy włączyć święto dziś obchodzone – pamiątkę czerwcowych wyborów
do parlamentu przed dwudziestu laty – ważnego etapu polskiej drogi ku
wolności. Pamiętnych wyborów! Swoistego referendum!. Wielka rzesza
obywateli Ojczyzny powiedziała wtedy dobitnie, jednoznacznie: Tak. Tak –
drodze ku wolności. Tak – „Solidarności”. Tak – przemianom systemowym i
gospodarczym.
Tak – Polsce: bez przymiotników. Tak – polskiej nadziei.
Nie wszyscy w tych wyborach wzięli udział. Nie wszyscy, także wielu
ludzi „Solidarności” – akceptowali tamten bieg spraw. Ale wszyscy
zdawali sobie sprawę, że 4 czerwca stało się coś bardzo ważnego.
Nadchodzi czas innej Polski: wymodlonej zdobywanej, wyczekiwanej.
Wolnej, niepodległej, suwerennej. Nikt już tego pochodu wolności nie
zatrzyma. Pan dał siłę swojemu ludowi!
Dziś we wspólnocie łamanego Chleba – Ciała
Chrystusa, chcemy dziękować Bożej Opatrzności za tamten dzień, który
otworzył nowy etap polskiej drogi do wolności. Dziękować za ludzi,
którzy tę drogę wytyczali – swoją determinacją, swoim poświeceniem,
swoją pracą... Świętować – TAK! Ale najpierw winniśmy dziękować Bogu!
Duch „Solidarności” i wdzięczności, przyprowadził nas na ten gdański
Plac. Jeden z placów ojczyzny. Plac, do którego macie szczególne prawo
wy, Bracia i Siostry z „Solidarności” ze Stoczni Gdańskiej. I to nie
dlatego, że nosi on nazwę: Plac Solidarności. Ale dlatego, że to Plac
pamięci o ofiarach zbrodni grudniowej 1970: pamiętanej, przeżywanej,
opłakiwanej tu – na Wybrzeżu.
To ich ofiara leżała u źródeł „Solidarności”. To ich ofiara w sercach i w
sumieniach gruntowała przekonanie, że trzeba Polskę przemienić, aby w
niej „brata nie zabijał brat”! W dziesiątą rocznicę tragicznych zdarzeń
stanął pomnik Poległych Stoczniowców – Ofiar Grudnia 1970 – Trzy Krzyże
Gdańskie. Wzniesiony przez „Solidarność”. Opatrzony słowami pewności i
nadziei zaczerpniętymi z Psalmu Dawidowego: „Pan da silę swojemu ludowi,
Pan da swojemu ludowi błogosławieństwo pokoju” (Ps 29 (28), 11). Stanął
na gdańskim Placu, który stał się czymś więcej niż jednym z placów
miasta. Placem pamięci! Placem modlitwy! Placem jedności! Placem
polskiej wspólnoty! Nie trzeba się tego Placu obawiać! Trzeba go nosić w
sercu! Ten Plac wieńczą Krzyże nadziei. Tylko pod tym Krzyżem…
II. Dzień pamięci i refleksji nad dziejami Narodu
Umiłowani!
Ewangelia według św. Marka na dziś przeznaczona, przynosi słowa Jezusa
wypowiedziane w świątyni jerozolimskiej. Jezus wskazuje na dwa
największe przykazania. Najistotniejsze wektory ludzi wiary, ludzi
zawierzenia Bogu. Pierwsze: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym
swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoja mocą”
(Mk 12, 29) i drugie: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie
samego” (Mk 12, 31). „Będziesz miłował Pana, Boga swego” – to znaczy
będziesz mu ufał, wierzył, pokładał swoją nadzieję – w Nim, Bogu
„wiecznym, niezmiennym, zawsze takim samym, wiernym, doskonale
sprawiedliwym” (Katechizm Rzymski).
Mówi Jezus: „Przykazanie nowe daję wam, – abyście się wzajemnie
miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 13,24). Miłość, która „rozlana
jest w sercach naszych przez Ducha Świętego” (Rz 5,5), jest źródłem
wolności. Ale Wolność, która nie czerpie ze źródeł miłości,
może – w wymiarze indywidualnym i społecznym – nieść krzywdę i
niesprawiedliwość, generować agresję i nikczemność. Może więc krzywdzić i
lekceważyć człowieka, w imię władzy, kryzysu i pychy.
Dziś dzień pamięci i refleksji nad drogą Narodu – ku wolności. I nad
drogą Polski ku wolności – wolnej wśród wolnych, równej wśród równych.
Niepodległej. Dziś dzień naszego dziękczynienia za wolność, która
czerpała ze źródeł miłości. Dlatego właśnie dziś trzeba pytać, kto tę
wolność kształtował, kto drogę ku niej wskazywał, kto za tę wolność
płacił – często najwyższą cenę. I komu za nią należy być wdzięcznym.
Umiłowani!
Przywołujemy najistotniejszy sens tego polskiego zwycięstwa sprzed
dwudziestu lat: nadchodzący kres komunistycznego systemu obcego duchowi
polskiej ziemi, narzuconego siłą, nigdy nie zaakceptowanego. Czas Polski
niepodległej, demokratycznej, suwerennej. Wolnej wśród wolnych, równej
wśród równych – Najjaśniejszej Rzeczypospolitej!
Skąd ta siła, skąd ten Duch?
Bramy strajkujących Stoczni Wybrzeża przybrane kwiatami, udekorowane
wizerunkami Matki Pana, portretami Ojca Świętego. Wielu z was tu
obecnych to dobrze pamięta! Pierwsza Msza święta w gdańskiej Stoczni.
Modli się z nami ten kapłan, który wtedy tę Mszę świętą odprawiał –
ksiądz prałat Henryk Jankowski, pierwszy kapelan strajkujących. Początek
wielkiego poruszenia polskich serc – co wkrótce objął ojczyznę całą.
Początek zmagań – bezkrwawej walki – nie tylko o chleb, także o godność,
wolność, o Polskę – nową, inną, przemienioną.
Skąd ta siła, ta determinacja, pewność zwycięstwa? „Odwagi! Ja jestem,
nie bójcie się!” (Mt 14,27) – jakże wiele robotniczych serc usłyszało
wtedy – w dniach sierpniowych strajków – tę pobudkę, tę zachętę. Słowa
Chrystusa, Bożego Syna, który przyjął naturę ludzką, by dokonać w niej
naszego zbawienia.
Tamten zryw – trzeba to dobitnie powiedzieć – czerpał siłę ze źródeł
wiary, z nadprzyrodzonych mocy, z tchnienia Ducha Świętego – światłości
najświętszej. „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej
ziemi”. Przedwczoraj, 2 czerwca, minęło trzydzieści lat od chwili, kiedy
na warszawskim placu Zwycięstwa Jan Paweł II wypowiedział to zdanie.
Może najważniejsze zdanie wypowiedziane w ciągu polskiej historii! Może
najważniejsze wezwanie! Wysłuchane!
Dziś, po trzydziestu latach od tamtej chwili, mówię, wobec was, że to
On, Sługa Boży Jan Paweł II, Namiestnik Pana naszego Jezusa Chrystusa na
ziemi, syn polskiego Narodu – jest Ojcem naszej wolności. Ojcem
polskiej solidarności. Bo przyszedł czas – odnowiony przez Ducha!
Przywołujemy Twoje Imię, Ojcze Święty Janie Pawle II – Sługo wierny,
Tego, który cię wybrał – Jezusa Chrystusa, Przewodniku Ludu
mesjańskiego, którego udziałem „jest godność i wolność synów Bożych, w
których sercach Duch Święty mieszka jak w świątyni’ (Sobór Watykański
II, konstytucja Lumen gentium).
Przypominałeś nam że „nie sposób zrozumieć dziejów Narodu polskiego –
tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak bardzo stanowi o mnie, o
każdym z nas – bez Chrystusa (Warszawa, 2 VI 1979), że Naród i Ojczyzna
są rzeczywistością nie do zastąpienia, że „wolność stale trzeba
zdobywać, nie można jej tylko posiadać! Przychodzi jako dar, utrzymuje
się przez zmaganie” (poemat Karola Wojtyły, Myśląc Ojczyzna). Na
największych areopagach świata mówiłeś o drodze swego narodu, który
pośród dziejowych doświadczeń zachował własną tożsamość dzięki potędze
swej kultury wrośniętej w glebę chrześcijaństwa.
Płonęła świeca solidarności w papieskim oknie, kiedy przyszedł stan
wojenny. W 1987 roku Jan Paweł II – sługa nadziei, stał samotnie przed
tym gdański pomnikiem odgrodzony kordonem milicji od synów swej
ojczyzny, od Ludu Bożego narodzonego „z wody i z Ducha” (J 3,5). Dziś
niech usłyszy w domu Ojca naszą modlitwę wdzięczności i miłości. On, Jan
Paweł II – ojciec polskiej wolności. Niech ta nasza modlitwa przybliża
dzień jego wyniesienia do chwały ołtarzy!
IV. Kapłani wedle Serca Jezusowego
Sługa Boży Jan Paweł II – ojciec polskiej wolności. I ci inni, słudzy
Chrystusa, którzy torowali drogę do wolności, do Polski, co miała
przyjść w Imię Pana. Nosicie w swych sercach pamięć tego kapłana z
warszawskiej świątyni pw. Świętego Stanisława Kostki, który, gdy nastał
stan wojenny, mówił: „Chrześcijaninowi nie może wystarczyć tylko
potępienie zła, kłamstwa tchórzostwa, zniewalania, nienawiści przemocy.
Ale chrześcijanin musi być prawdziwym świadkiem, rzecznikiem i obrońcą
sprawiedliwości, dobra, prawdy, wolności i miłości. O te wartości musi
odważnie upominać się dla siebie i innych” (z homilii wygłoszonej na
Mszy świętej za Ojczyznę 27 maja 1984 r.).
Pamiętacie jego pogrzeb – wielką modlitwę o prawa Boga, Kościoła,
Solidarności, Narodu.... To podczas niego padły te znamienne słowa:
„Solidarność” żyje, bo Ty oddałeś za nią swoje życie. Ksiądz Jerzy
Popiełuszko: „patron naszej obecności w Europie za cenę ofiary z życia,
tak jak Chrystus” – to słowa Jana Pawła II (Włocławek, 7 czerwca 1991).
Służyli „Solidarności” i jej drodze ku wolności inni: słudzy Ewangelii i
Ojczyzny. Wielu ich było. Nieśli Chrystusowe przesłanie solidarności,
braterstwa, Bożej miłości! Niektórzy odeszli do Pana – tragicznie: ks.
Suchowolec, ks. Zych, ks. Niedzielak… Wspomnijmy dziś jednego: ks.
Hilarego Jastaka, kapłana wedle Serca Jezusowego i wedle serca Ojczyzny,
przewodnika na pomorskich i kaszubskich drogach ku wolności.
Drogi Księże Kardynale Prymasie!
Pamiętasz dobrze tamtą drogę narodu i tamten czas. Pamiętamy – Polska i
naród – Twoją posługę polskiej nadziei, jednaniu serc, przykładaniu
ewangelicznej miary do napięć i problemów tamtych lat. Twoje
przewodnictwo wspólnocie wiary, Kościołowi w Ojczyźnie, narodzonemu z
przebitego Serca ukrzyżowanego Chrystusa i zjednoczonego z Nim – swoim
Oblubieńcem. Podjąłeś dziedzictwo Twego Poprzednika, Sługi Bożego
Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Tak jak i On wiedziałeś, że drogi ku
polskiej wolności nie da się oddzielić od drogi Kościoła.
Kościół służy Narodowi, tak jak służył Solidarności, bo ona z ducha
Narodu wyrosła. Tak pojmuje swoją rolę Kościół i dziś. I niech nikt tej
roli nie pomniejsza! To szkodzi Polsce.
Nasz Naród jak lawa
„Będziesz miłował bliźniego swego”.
Droga Solidarności była drogą wspólnoty. Często przywoływano Pawłowe
zalecenie: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo
Chrystusowe” (Ga 6,2). Nosiliście brzemiona innych, kiedy trzeba było
strajkować – za słabszych, a w stanie wojennym organizować pomoc
prześladowanym, represjonowanym, ich rodzinom. Droga „Solidarności” była
też drogą walki, ale takiej, która nigdy nie traktowała drugiego
człowieka jako wroga i nieprzyjaciela, którego należy zniszczyć –
bezwzględnie, ostatecznie. To była walka „o człowieka, o jego prawdziwe
prawa, o jego prawdziwy postęp, walka o dojrzalszy kształt życia
ludzkiego”’(Jan Paweł II, Gdynia 11 VI 1987).
Dziwił się świat temu ruchowi, jego etycznemu wymiarowi, jego moralnemu
napięciu. Dziwił się dojrzałości – także tej politycznej, także tej
społecznej, także tej moralnej. Pokojowa Nagroda Nobla przyznana Lechowi
Wałęsie, była „nagroda dla Solidarności, dla ludzi o sprawy, o które
walczyliśmy w duchu i sprawiedliwości” – to słowa Laureata. Skąd ta
dojrzałość się brała? Skąd się brał taki sposób myślenia – wedle
porządku braterstwa i miłości?
Pisał przed laty Mickiewicz: „Nasz naród jak lawa, Z wierzchu zimna i
twarda, sucha i plugawa; Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi”.
Te wewnętrzny ogień – niewyziębiony, niezagasły, przynosiliście do
stoczni, do portów, hut, zakładów i instytucji pracy. Przynosiliście go
od środowisk, które was ukształtowały, wiernych Bogu i wartościom
ojczystym.
Wielu z was to – synowie polskiej wsi, która w latach stalinizmu oparła
się kolektywizacji. Każdego roku dotykaliście tajemnic Bożych, będąc
świadkami cudu siewu i urodzaju. Wielu z was ukształtowały miasteczka i
osady, polskie „małe ojczyzny”, rezerwuar trwałych polskich wartości.
Wiele wniosły do ruchu „Solidarności” środowiska inteligenckie, naukowe,
artystyczne, szczególnie – przez lata – narażone na komunistyczną
indoktrynację. Z biegiem lat odnajdywały w Kościele przestrzeń wolności, aby w czasie „Solidarności” tworzyć tę swoistą wspólnotę chleba i słowa, kultury
i ekonomii, o której mówił Jan Paweł II podczas spotkanie z twórcami w
1987 roku.
Ten wasz wewnętrzny ogień – to także znak tamtego czasu – odsłaniał
likwidował „białe plamy” historii, rozpalał pragnienie pogłębiania
wiedzy, samokształcenia, sięgania wzwyż – nad poziomy. Na drogę
„Solidarności” wchodzili ludzie spod znaku Polski Walczącej. Jeden
przykład: pośród internowanych w grudniu 1981 roku w Białołęce znalazł
się – sześćdziesięciopięcioletni letni wtedy – Antoni Heda „Szary”,
słynny partyzant z Gór Świętokrzyskich, wsławiony rozbiciem po wojnie
ubeckiego więzienia w Kielcach. Rozpoznawaliście legendę legionistów,
powstań narodowych, szwoleżerów księcia Józefa, kosynierów Kościuszki,
Konfederatów Barskich. Ich dumna pieśń: „Nigdy z królami nie będziemy w
aliansach / Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi / Bo u Chrystusa my na
ordynansach / Słudzy Maryi„– rozbrzmiewała często w latach stanu
wojennego.
To z tego ducha solidarności rodziło się przełamywanie barier stanowych,
korporacyjnych, braterstwo, wspólnota robotników, inteligencji, różnych
zawodów. To z tego ducha zniknęła społeczna atomizacja, która dzieliła,
odsuwała od siebie....
„W imię przyszłości człowieka i ludzkości trzeba było wypowiedzieć to
słowo „solidarność: ... W imię prawdy w tym świątecznym dniu trzeba
głosić chwałę „Solidarności” . Bo to ona stała się podmiotem
politycznych zmian. Bo to ona ducha nie zgasiła. Bo to jej wewnętrzny
ogień – nie stłumiony szykanami, represjami, delegalizacją – prowadził
do przemian. Nic by nie wyszło z politycznych umów, koncesji, ustaleń,
gdyby nie świadomość, że tam w przestrzeni ojczyzny i narodu, kumuluje
się ta polska lawa, lawa „Solidarności”, która już nie ostygnie, która
już nie powróci w koleiny dawnego systemu – ale ruszy, „wyrwie murom
zęby krat” i mury runą – odsłonią inny świat!
Mówię o tym, co dobrze pamiętam. Niosę doświadczenie „Solidarności”,
przeżywanej we wspólnocie białostockiego regionu. Jest tu dziś jego
sztandar, poświęcony w 1981 roku, w asystencji tysięcy, przez śp.
biskupa Edwarda Kisiela, wtedy administratora apostolskiego znajdującej
się w granicach PRL części archidiecezji wileńskiej, od 1991 pierwszego
metropolity białostockiego. Bądźcie pozdrowieni Przyjaciele wspólnej
białostockiej drogi!
Niezapomnianie dziedzictwo
Nie runęłyby mury systemu komunistycznego w Europie Środkowo-Wschodniej,
gdyby nie ten wicher wolności, gdyby nie ten wiatr od morza... To z
gdańskiej Oliwii, z sali obrad I Zjazdu „Solidarności”, zostało
skierowane to profetyczne przesłanie do krajów Europy Środkowo-
Wschodniej, akcentujące wspólnotę losów i nadzieję na ich odmianę.
Pamiętaj o tym Europo, kiedy mówisz, że czas wolności narodów
ujarzmionych przez komunizm rozpoczął się od zburzenia muru
berlińskiego. Tamtego muru z betony, kamienia, cegły. „Solidarność”
skruszyła ten jakże inny mur, budowany przez wrogi system, co chciał
odgrodzić ludzkie braterstwo, postawić tamę prawu do wolności, zgasić
głód ludzkiego ducha, ostudzić miłość....
„W imię przyszłości człowieka i ludzkości trzeba było wypowiedzieć to
słowo „solidarność”. I w imię przyszłości człowieka i Europy, trzeba
było na tym gdańskim pomniku pamięci umieścić słowa zawierzenia i
nadziei: „Pan da siłę swojemu ludowi. Pan da swojemu ludowi
błogosławieństwo pokoju”.
To wy, ludzie „Solidarności”, jesteście detonatorem tych wielkich
wydarzeń, które odmieniły oblicze Europy, przyniosły wolność jej ludom i
narodom. Wolności, do której wyswobodził nas Chrystus!
Ludzie Solidarności – słudzy wolności krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Wasza droga, rozpoczęta w sierpniu 1980, inspirowana tamtym wezwaniem
Jana Pawła II o moc Ducha odnawiającego oblicze ziemi, zwycięska droga,
stanowi wielkie dziedzictwo Polski i Europy! Dziedzictwo, które
przypomina dzisiejszy dzień. Dziedzictwo, za które dziękujemy dziś Bogu i
ludziom modlitwą naszej gdańskiej wspólnoty wiary i pamięci.
Dziedzictwo, które nie może zostać nigdy zapomniane! Dziedzictwo, którym
nie można manipulować! Dziedzictwo, którego nie godzi się wykorzystywać
do doraźnych rozgrywek. Bo dziedzictwo to jest własnością Polski –
solidarnej, wiernej. To nie postaw sukna z Potopu Henryka Sienkiewicza,
który można rozrywać, zawłaszczać, koterie, związki grupowych interesów.
To dziedzictwo Jana Pawła, także tych, co oddali życie, jak ci z Wujka,
z Lubina, z innych miejsc Ojczyzny – długa to lista.
VII. Polska – ale jaka?
Umiłowani!
Dziś choć to dzień naszej modlitwy, naszego dziękczynienia, może w
pamięci niejednego z was powraca – niczym zgrzyt żelaza po szkle – fraza
wiersza Czesława Miłosza: „Który skrzywdziłeś człowieka prostego,
śmiechem nad jego krzywdą wybuchając...
Szli krzycząc: „Polska! Polska! – wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: „Boże! ojczyzna! ojczyzna.”
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?”
Pytanie: Polska – ale jaka ? które Juliusz Słowacki wkłada w Boże usta
powraca w rożnych kontekstach, przy różnych okazjach. W tym pytaniu,
jest też pytanie o dziedzictwo Solidarności, o jego znaczenie, wagę,
oddziaływanie w Polsce Roku Pańskiego 2009. Kto się z nim liczy? Kogo
uwiera, a czasem boli? Wiele dróg prowadziło ku „Solidarności”. Jej
kształt budowało wiele wątków. Trwał wewnątrz niej spór o jej miejsce w
polskiej rzeczywistości, o sposób
jej działania, o tempo i sposób realizowania jej programu. Wzmagał się,
gdy stary system począł się kruszyć i pękać – o przywództwo, o
reprezentację, o strategię, o pakiet postulatów i problemów.
Ta rzeka „Solidarności: składała się z różnych nurtów, czasami na pozór
sprzecznych, ale płynących wspólnie, w jednym kierunku – przemian,
nadziei na inny czas, na inną Polskę. Połączonych i scalonych węzłem
wspólnoty: przekonaniem o prymacie etyki, jako narzędzia rozwiązywania
problemów i społecznych napięć, o potrzebie podejmowania „pracy nad
pracą”, akcentowaniem braterstwa – ponad różnicami, „Jeden drugiemu
brzemiona noście”!
Czy to dziedzictwo trwa? Czy lemiesz Solidarności tnie dalej polska
glebę? Stawiam takie pytania. Odnieść można niekiedy wrażenie, że
najwyższe instytucje narodu, szczególnie parlament, przypominają nową
wieżę Babel w której pomieszały się języki – jakże trudno
porozumieć się z tymi, którzy wyrośli ze wspólnego, solidarnościowego
pnia. Czy pamiętamy słowa Ojca Świętego z Zaspy: „Nie może być program walki
ponad programem solidarności”. Co zrobić z rozwarstwieniem płacowym, z
prywatyzacją, z bezrobociem?
W takim dniu jak ten w szczególny sposób dziękujemy ludziom, którzy tego
dziedzictwa ustrzegli, którzy pozostali wierni ideałom, uczciwie,
rzetelnie idą przez życie, także w wymiarze spraw społecznych i
obywatelskich – traktowanych jako powołanie, jako zadanie, jako
powinność wobec wspólnoty. Nie traktują swojej przeszłości, swojej drogi
z „Solidarności” jako swoistego wytrychu, który pomoże im zająć wysokie
miejsce przy stole ojczyzny. Nie patrzą na nią, jako na postawy sukna, z
którego można coś wyszarpnąć – dla siebie, dla swojego ugrupowania, dla
zawodowej korporacji. Nie użyją w społecznym sporze, choćby
dramatycznym, choćby wypełnionym emocjami, argumentu siły, zamiast
argumentu racji. Nie zapomną o tym – to tylko jeden z przykładów – że w
społeczeństwie, „w którym istnieją: wolność pracy, przedsiębiorczość i
uczestnictwo”, było zagwarantowane – poprzez odpowiednią kontrolę ze
strony sił społecznych – „zaspokojenie podstawowych potrzeb całego
społeczeństwa” (por. encyklika Centesimus annus).
Podmiotem podejmowanych reform ma być obywatel i jego dobro. Obowiązkiem
państwa jest także ochrona ładu moralnego w ojczyźnie, położenie tamy
brudnej fali
nihilizmu, pogardy dla odwiecznych wartości, rodziny, małżeństwa,
troski o życie. Marginalizowanie zagadnień polityki rodzinnej jest
sprzeczne z etosem sierpnia ’80, jest sprzeczne z dobrem społecznym,
zagraża rozwojowi naszego kraju, godzi w dobro człowieka.
Są tacy ludzie pośród nas! Bo dziedzictwo Solidarności żyje. Bo jej
lemiesz wciąż kroi glebę ojczyzny! Nie pozostawili „budowli
niedokończonej”, nie poszli tam, „gdzie zazdrość i żądza sporu, bezład i
wszelki występek” (por. Jk 3,16) nie zlekceważyli upomnienia:” Także od
pychy bron swego sługę (Ps 19, 14) – pragną być siewcami pokoju, ładu
serc i sumień. Pamiętają o przestrodze wypowiedzianej ongiś przez ks.
Piotra Skargę, wciąż aktualnej: „Was Pan Bóg podniósł na wysokie urzędy:
nie dał was, abyście sami swoich pożytków pilnowali, ale dla ludu,
który wam Pan Bóg powierzył, abyście nam sprawiedliwość i pokój, który
od Pana Boga bierzecie, spuszczali”. Ks. Skarga upominał posłów: „Co w
nocy uradzą, to w dzień obalają”.
„Polska – ale jaka?
Polska w której ugruntuje się przekonanie, że państwo jest własnością
Narodu, który jest jego suwerenem. Także to, że zwornikiem naszej
wolności jest jedność, czasem
wymagająca wyrzeczeń: jedność narodu i państwa, świadomego swojej
historii, dziejowych celów, odpowiedzialności.
Polska, która patrzy z uwagą w swą przyszłość, bo wie – to słowa Romana
Dmowskiego – że jej bytu” ryzykować, jej przyszłości przegrywać nie
wolno, ani jednostkom, ani organizacji jakiejkolwiek, ani nawet całemu
pokoleniu, bo Polska nie jest własnością tego czy innego Polaka, tego
czy innego obozu, ani nawet jednego pokolenia”.
Polska solidarna, wierna, sprawiedliwa wobec swoich dzieci. Czy Polska
jątrzących sporów? Czy Polska agresji? Czy Polska, w której doświadcza
się społecznego zagubienia i beznadziei. Czy Polska w której wiara ojców
i patriotyzm traktowane są jako przeszkoda w budowaniu nowego ładu?
Czyja Polska?
Polska – jaka?
Pytają o to, Ci, którzy byli tu solą ziemi, rozpoczęli marsz ku wolności
– o was mówię, bracia stoczniowcy – a stali się wielką masa
upadłościową, przeszkodą na drodze reform, podmiotem niejasnych do końca
gier, wielkim kłopotem. Jakże łatwo się na was obrazić, jakże trudno
stawić wam czoła, podjąć wasze problemy! Nie wziąć do serca słów Jana
Pawła II: „W konflikcie między władzą a ludem, rację ma zawsze lud”.
Może dosyć tych pytań. Może za dużo tych pytań. Trzeba nam modlitwy:
wiernej, ufnej, modlitwy nadziei... Módlmy się także podczas tej Mszy
świętej dziękczynnej o powrót pod dach ojczyzny ducha wspólnoty, aby ci,
co kiedyś szli razem, odnaleźli umiejętność dialogu Aby polska polityka
skupiona była na wartościach, nie na jałowych sporach. Budujmy nasze
jutro na wartościach. O prymat prawdy w polityce. O prymat moralności w życiu
społecznym O miarę sumienia. O ducha odmiany, solidarności, szacunku. O
to, żeby ta fraza: „Który skrzywdziłeś człowieka prostego...” nie miała
odniesienia do polskiego życia. O zrozumienie, że Ojczyzna to wielki
dar Boga, którego nie można zmarnować, zohydzić, sponiewierać.
Umiłowani!
W niedzielę wybory do parlamentu europejskiego. Do instytucji
europejskich wnosimy wiano dziedzictwa ducha, z którego wyrosła wielkość
Sługi Bożego Jana Pawła II, także wiano obrońców Europy tych spod Monte
Cassino, z Normandii – żołnierzy, których zdradził świat, także wiano
polskiej nauki,
myśli, sztuki – obfite, liczące się.
To nasze polskie wiano, nich dopełni, niech wzbogaci, wiano europejskich
wieków, także wiano ojców współczesnej zjednoczonej Europy: Schumana,
Gaspariego, Adenauera. Tych, co w Europie szukali wartości, ożywiali
współpracę, zasypywali przepaści niezgody miedzy narodami, sięgali do
źródeł. Nie próbowali odwracać biegu europejskich dziejów, nie tworzyli
nowych utopii, nie wydawali wojny chrześcijańskiemu duchowi jej
przeszłości.
Wiano naszej tożsamości, naszego etosu ma się stać świadectwem,
szczególnie teraz, kiedy w stronę nas, Polaków, padają tak straszne, tak
brutalne, tak absurdalne w swym kłamstwie oskarżenia o udział w
wielkiej zbrodni, o współdziałanie ze zbrodniczym systemem.
Niech ci, którzy zostaną, niech pamiętają, że „Komu wiele dano, od tego
wiele wymagać się będzie, a komu wiele zlecono, tym więcej od niego
żądać będą
(Łk 12,48).
Za chwilę pośród nas stanie Chrystus Eucharystyczny – niesie
błogosławieństwo prawdy i pokoju. Niech was nim obdzieli – uczestników
tej Najświętszej Ofiary – tych, co w niej uczestniczą dzięki przekazowi
telewizyjnemu, także tych, których tu nie ma. „W imię przyszłości
człowieka i ludzkości trzeba było wypowiedzieć to słowo „solidarność”.
Wypowiadajcie je dalej, nieście światu, nieście Polsce, Niech będzie z
nami Pan, nasz Bóg, jak był z naszymi przodkami (Krl 8,57).
Bądź uwielbiony, Boże ojców naszych.
i niech będzie uwielbione imię Twoje
na wieki przez wszystkie pokolenia!(Tb 8,5)
„Pan da siłę swojemu ludowi, Pan da swojemu ludowi
błogosławieństwo pokoju”
Amen.
http://aniol-ave.blogspot.com/