Zasadniczą funkcją Aniołów jest sprawowanie opieki nad stworzeniami. Opiekują się nie tylko ludźmi, ale także całymi narodami. Wiadomo, że narodem izraelskim opiekował się Anioł Jahwe, w jego zaś imieniu rolę tę pełnił, jak poświadcza Daniel, Archanioł Michał. Przykładem opieki i interwencji Anioła Stróża jest Portugalia. W najnowszych czasach jest to jak dotąd jedyne, w pełni potwierdzone przez Kościół objawienie narodowego Anioła Stróża.

Zamieszczone poniżej orędzia Anioła Stróża Polski mają za cel pobudzić Polaków do ufnych próśb o Jego wstawiennictwa, lecz także obudzić prawdziwą wiarę, przestrzec przed zagrożeniami i uświadomić powołanie w łączności z Kościołem, który przeżywa kryzys na tle ogólnej sytuacji. Kościół w Polsce jest Kościołem nieustannego przełomu, który dokonuje się w dzieciach Bożych. Jak Chrystus, ma on swój Tabor i Kalwarię. Jednak tylko Kościół ma gwarancję, że Chrystus będzie z nim po wszystkie dni aż do skończenia świata. Można mówić o kryzysie poszczególnych ludzi – nie jest to jednak kryzys Kościoła jako Dobrego Nauczyciela, który naucza w prawdzie.

Wszystkie orędzia Anioła Stróża Polski publikowane dotychczas na tej stronie posiadają NIHIL OBSTAT.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Nowy Babilon

Wiemy, czym był dla Narodu Wybranego Babilon. Było to dla nich imperium i zarazem miasto najeźdźcy, ciemiężyciela, czciciela obcych bogów i państwo przeklęte, które więziło wyznawców jedynego Boga od roku 586 do 538 przed Chrystusem, mniej więcej przez tyle lat, co Polskę bolszewizm. A jak zapowiada się nasz los w rodzącym się imperium europejskim, kraju nowych Nabuchodonozorów?
 
Państwo "czystego" ateizmu
W sytuacjach politycznych nieraz czujemy się tak samo bezradni i popychani przez niezrozumiałe siły, jak i w życiu natury. "Nie czynimy dobra, którego chcemy, ale czynimy zło, którego nie chcemy" - mówi św. Paweł Apostoł (Rz 7, 19-20). Tak jest i z naszą akcesją do Unii Europejskiej. W ogóle uwidacznia się w tym jakaś dziwna schizofrenia społeczna. Na czym ona polega? Otóż z naszej strony Papież, Kościół, myśliciele, uczeni, katolicy rozwodzą się nad tym, jaka to zapewne będzie nowa Europa: wspaniała, nowoczesna, humanistyczna, demokratyczna, słowem - Arka Noego dla dzisiejszej Europy. Mówi się o zjednoczeniu narodów, o miłości jednostek i narodów w Bogu, w Chrystusie, w Kościele, w kulturze chrześcijańskiej... Pisarze, poeci, artyści pieją, jaka to będzie wspaniałość duchowa i materialna. Trudno pomieścić książki, czasopisma, filmy, programy szkolne i naukowe, opiewające walory i piękności UE, także z pozycji religijnych i teologicznych, jak u niektórych wyższych duchownych, że oto powstaje cudowna i rajska jedność Europy.
 
Jednocześnie odpowiedzialni za wszystko inżynierowie i stratedzy konstruują ze stoickim spokojem i jakby z ironią jakiś dziwny twór społeczno-prawny, celowo antychrześcijański, antykatolicki, antyreligijny, zwrócony nawet przeciwko życiu, przeciwko tradycyjnej moralności, przeciwko kulturze łacińskiej. W historii chyba jeszcze nie było państwa tak otwarcie sekularystycznego. I tak obie strony, i ta próbująca osadzić Europę na dziedzictwie chrześcijańskim, i ta wyzywająco sekularystyczna, prowadzą - podobno - dialog. Faktycznie jest to dialog głuchoniemego ze ślepym. "Jak oni się porozumiewają?" - pyta ciekawy. "Na migi, panie, na migi!".

Człowiek nie może sobie tej schizofrenii wytłumaczyć. Po co w ogóle te dziesiątki tysięcy komisji, pism, spotkań, ekspertyz, jeśli inżynierowie nowej Europy nie biorą tego w ogóle pod uwagę? "Gazeta Wyborcza" - jeśli sobie nie kpi - pisze, że Valery Giscard d'Estaing, szef Konwentu Europejskiego, wielki mason, jest praktykującym katolikiem. Ze swej strony dorzucę, że bez wątpliwości jest nawet kanonikiem laterańskim w Rzymie jako dawny prezydent Francji. I oto ten człowiek stwierdza ze stoickim spokojem, że w konstytucji imienia Bożego nie będzie, ducha aprobaty jakiejkolwiek religii nie będzie, wzmianki o dziedzictwie chrześcijańskim nie będzie, Dekalogu hebrajsko-chrześcijańskiego nie będzie. A liczni duchowni, jak biskup niemiecki Josef Homeyer, żarliwie nakłaniają Polaków - katolików, by się garnęli pod skrzydła takiej konstytucji... I zrozum tu, człowieku, o co chodzi!
 
Ogół Europejczyków, zwłaszcza w Europie Centralnej i Wschodniej, tak przywykły do powszechnego oszukiwania w konstytucjach i w całym prawodawstwie, wzrusza ramionami: co za sens kłócić się o dwa słowa: invocatio Dei (wezwanie Boga). Ale tu trzeba przyznać, że twórcy Konstytucji Europejskiej są bardziej uczciwi, niż w swoim czasie nasi. Otóż wprowadzenie imienia Boga przewraca całą koncepcję konstytucji ściśle ateistycznej. Trzeba lojalnie powiedzieć, że katolickie domaganie się doczepiania imienia Bożego jest nielogiczne. Trzeba się domagać zmiany całej konstytucji. Oczywiście, na zdrowy rozum biorąc - dlaczego twórcy Europy chcą wyrzucić ideę Boga z życia publicznego wszystkich ludzi? Tworzy ona przecież istotny fundament, zwornik oraz horyzont duchowy i myślowy człowieka, choćby nawet w swym sercu w Boga nie wierzył. Taką ideę wypracowała cała ludzkość, może przez setki tysięcy lat. Nie ma żadnej rozumnej racji, żeby ideę Boga wyrzucać z życia indywidualnego i zbiorowego. Przeciwnie, są same straty, nawet czysto empiryczne, jak powszechny chaos i pustka ludzka. Nie jest też logiczne przyjmowanie idei Boga w życiu prywatnym, a odrzucanie w życiu publicznym (tzw. ateizm publiczny).
 
Ciągle wraca też pytanie i u nas: dlaczego tylu polityków SLD, UP, UW, PO i innych ugrupowań wyrzuca ideę Boga z naszego życia publicznego? My, katolicy polscy, darzymy ich życzliwością i zaufaniem co do ich kompetencji, co widać w głosowaniach. Oczywiście, nie głosujemy na nich po to, żeby "się stali wierzącymi". Wiara w Boga to tajemnica, ale i wolność, przyjęcie najwyższego sensu życia, miłość do człowieka, oddanie się jakiejś wiecznej Osobie. Ma ona u człowieka dojrzałego wartość tylko wtedy, gdy jest osobista, dobrowolna, twórcza życiowo, podjęta jako dar dla Boga, choćby "nieznanego". Nie można również do idei Boga nikogo przymuszać ani jej uchwalać dla kogoś drugiego, jakby na pusto. Ale co do Konstytucji Europejskiej, to można było ją uchwalić w imieniu tych, którzy jej chcą i którzy w niej się odnajdują. Ideologowie europejscy bardzo jakoś skarleli.

Prawda, że kiedyś przez tysiące lat wierzący prześladowali w państwie ateistów, nawet niekiedy karano ich śmiercią, uważając ich za bluźnierców i złoczyńców. Każdy człowiek religijny i niereligijny ma w sobie straszną pokusę zła, co pokazała m.in. rzeź wołyńska, gdzie nawet katolicy ukraińscy mordowali malutkie katolickie dzieci polskie. Tajemnicy zła ludzkiego nie sposób zrozumieć i wytłumaczyć. Dziś wielu ateistów bierze jakby odwet na całym świecie i prześladuje wierzących jako swoich wrogów lub ludzi "szkodliwych" dla społeczeństwa. Tego rodzaju odwet trzeba też zlikwidować. Między wierzącymi i niewierzącymi w Boga niech będzie dialog serdeczny, konfrontacja na argumenty humanistyczne, jakaś społeczna i empiryczna "konkurencja": którzy są lepsi dla innych i bardziej owocni społecznie na urzędach i stanowiskach. W każdym razie nie można siłą lub podstępem wprowadzać ateizmu w życie publiczne i tylko publicznych ateistów osadzać na najwyższych stanowiskach.

Z wielką troską pod tym względem myślimy o Polsce. Ateistów preferuje się na stanowiskach przywódców państwa, wyższych urzędników, przewodniczących partii, przedstawicieli do ONZ, służb dyplomatycznych, właścicieli mediów itp. I to ma być owa boska demokracja? Dlaczego społeczeństwo polskie traktuje się jako rzesze kompletnych idiotów? Prawda, że wierzący są dużo sobie winni. I w religii nie jest trudno o ślepotę i głupotę. Na przykład, któż może w Europie brać serio ludzi wierzących, skoro Konferencja Kościołów Europejskich /KEK/ ma w Brukseli reprezentację aż 127 Kościołów: prawosławnych, anglikańskich i protestanckich z samej tylko Europy, nie licząc reprezentacji katolickiej. A każdy przedstawiciel uważa się za przedstawiciela Kościoła autentycznego i jedynie prawdziwego. Mówiąc po męsku, wystawiliśmy się jako ludzie wierzący na niezłe pośmiewisko. To wszystko rodzi się z niezrozumiałej pychy ludzkiej, a jeżeli chodzi o chrześcijan, to taki podział jest następstwem odrzucenia urzędu św. Piotra i papiestwa.
 
Utopia imperium
Imperium europejskie staje przed Kościołem katolickim jako ogromne wyzwanie - czy nie angażować się w nie w ogóle, czy ewangelizować je na sposób niejako instytucjonalny, tworząc paralelnie "Kościół europejski", czy też pracować "prywatnie", w dołach, jakby w podziemiu, jak pierwsi chrześcijanie w Imperium Rzymskim. Kościół polski wybrał, jak się wydaje, drugie rozwiązanie i chce się włączyć z całym rozmachem, wraz z państwem polskim, w struktury imperium.
W przeszłości żydzi i chrześcijanie negatywnie oceniali pod względem ludzkim wszystkie imperia: egipskie, babilońskie, medyjskie, perskie, rzymskie... W Biblii nawet Rzym nazywano Babilonem niewoli. Równie negatywnie ocenia Kościół imperia nowożytne: niemieckie, francuskie, angielskie, hitlerowskie, bolszewickie, wielkoserbskie, jugosłowiańskie... Imperia bowiem ubóstwiały władców, zniekształcały credo katolickie, karmiły się nieludzką pychą, chciały władać całym światem, stanowiły swoje prawa i swoją moralność, a religię albo odrzucały, zwłaszcza imperia nowożytne, albo zniekształcały ją na swoje potrzeby, albo też czyniły bezwzględnym narzędziem władzy nad ludem.
 

Jaki winien być nasz duchowy stosunek do imperium europejskiego? Zwolennicy mówią, że ono zapobiegnie wojnom europejskim, obroni Europę przed wciąż niepewną Rosją i dziką Azją, przyniesie ogólnoeuropejski dobrobyt, życie uczyni bardziej wolnym, lepszym, wygodniejszym i stworzy w ogóle rodzaj królestwa szczęśliwości. Ale wydaje się na zdrowy rozum, że będzie to największa utopia, choć o oryginalnych cechach, a mianowicie technologiczna, czysto medialna i wirtualna. Nowe imperium europejskie jest utworzone przez pogrobowców F. Nietzschego w duchu ateizmu, nienawiści do słabych i ubogich, przy pomocy różnych technik socjologicznych, a przede wszystkim mediów. W rezultacie jest tworzona sztuczna "świadomość zbiorowa", prawie dowolnie modelowana, co grozi całkowitą alienacją normalnych społeczności. Ale zwolennicy imperium, nawet katolicy, mówią, że winny do niego wejść i państwa i Kościoły, żeby następnie wpływać na jego kształt i życie, i żeby je ewangelizować, a wszystkie złe strony da się usunąć, sama rzecz natomiast jest niezwykła, cudowna i przyszłościowa dla całego świata. Jednak wydaje się, że to jest właśnie utopijny odruch globalizmu. Czy Cerkiew prawosławna naprawiła imperium bolszewickie? Czy kulturowo-jurydyczny Kościół niemiecki ustrzegł naród przed hitleryzmem?

Na pytanie zatem, czy imperium europejskie jest dla kultury i Kościoła czymś pozytywnym, czy też negatywnym, trzeba chyba odpowiedzieć, że w zasadzie jest czymś negatywnym, a tylko przez przypadek może się stać w jakichś aspektach czymś pozytywnym, jak Imperium Rzymskie dla rozwoju chrystianizmu. W każdym razie nie należy wspierać poszerzenia imperium kosztem wolności dalszych społeczeństw, niwelować państw i Kościołów satelitarnych, a zwłaszcza nie należy popierać imperium budowanego na ateizmie i niemoralności, bo to jest współudział w złu dziejowym, jak wskazywał ks. abp Kazimierz Majdański. Imperium Europejskie należy na nowo ewangelizować, ale przede wszystkim przez ożywienie istniejących tam Kościołów i wspólnot religijnych, bez dodawania mu nowych obszarów jako kolonii na pożarcie. Zresztą wielkie imperium może zrodzić jakąś "mutację chrześcijaństwa", czego zapowiedzią mogą być różne ruchy "katolewicy". Jednak nie wolno zapominać, że i największe imperia rozpadają się.

Imperium europejskie, jak każde państwo, ma swoją autonomię i niezależność względem instytucji Kościoła. Nie znaczy to jednak, żeby miało prawo być ateistyczne i nie służyć Bogu. Sobór Watykański II uczy, że żadne instytucje świeckie, nawet najbardziej oficjalne, nie posiadają autonomii absolutnej, w sensie "niezależności od Boga" (Konstytucja "Gaudium et spes" nr 20 i 36) i od Bożych norm moralnych (tamże nr 41). Imperia i państwa są niezależne od instytucji Kościoła, ale nie od religii w ogóle, od Boga, o którym Kościół uczy i którego objawia. Państwa, królestwa i imperia ateistyczne łamiące podstawowe prawa moralne - jak np. zabijanie niewinnych - nie mają żadnej racji bytu i prowadzą wszystkich do zguby, zarówno wierzących, jak i niewierzących, jak to było w Związku Sowieckim, Rzeszy Hitlerowskiej, Jugosławii i gdzie indziej. Owszem, w imperium europejskim nie zabrania się - na razie - żyć religijnie i moralnie, ale tylko "prywatnie". Nie daje się natomiast wierzącym ogólnych praw publicznych: w polityce, w ekonomii, służbach militarnych, lekarskich, w kulturze, w sztukach, w ustawodawstwie...

Wszystko to wiedzie prostą drogą do wyparcia religii i Kościoła z całości życia publicznego w najbliższej przyszłości. Katolicy dziś zachowują się, jak ludzie sparaliżowani strachem.

Trzeba także powiedzieć, że nauka katolicka nie dopuszcza na przykład poświęcenia w strategii jakiegoś jednego narodu, społeczeństwa czy społeczności osobowej na rzecz instytucji, państwa, imperium, czy choćby Kościoła. Często pokutuje błąd, że osoba czy cały naród ma służyć państwu czy Kościołowi. Według nauki katolickiej jest odwrotnie: to państwo i Kościół, a także imperium ma służyć osobom i narodom. Dlatego nie wolno poświęcać żywego narodu "dla Kościoła Europy", czy dla "imperium Europy", bo Kościół i państwo bez osób i bez żywego narodu są abstrakcyjni. Fałszywe i nieludzkie jest poświęcanie żywych osób dla abstrakcji lub idei. A więc jeszcze raz: nie wolno Polaków i Narodu Polskiego, ani katolików polskich poświęcać dla jakichkolwiek instytucji, chyba że dla innych światów osobowych, co wróci jako nasze dobro osobowe. Osoba ludzka nie służy nawet ideom, lecz idee służą osobie ludzkiej. Osoba jest absolutnie najwyższą wartością, wszelkie instytucje i twory prawne są wtórne. Toteż wierzący nie służy "idei Boga", lecz osobie Boga żywego i osobom ludzkim.

Wielkie imperia porządkują świat od czasu do czasu militarnie, gospodarczo i politycznie, ale najwięcej korzyści wszelkiego rodzaju uzyskują w nich ludy czy narody wiodące, reszta jest na prawach satelitarnych i służebnych. Ponadto trzymają krótko skłócone wcześniej państwa i narody członkowskie oraz ościenne, lecz konflikty, dalej nieustające, rozwiązują głównie siłą. W każdym razie tylko hegemon jest naprawdę wolny, reszta jest podległa lub półwolna. Tymczasem istotnym celem i sensem każdego ludu, zwłaszcza wykształtowanego na poziom narodu o własnej duszy i świadomości, jest wolność i samowładność. Na służbę do innych ludzie idą dopiero wtedy, kiedy umierają z głodu, ale i wówczas prawdziwy naród zachowuje swoją godność.

Toteż powinniśmy, na ile to możliwe, stanowczo przeciwdziałać dalszemu procesowi niszczenia, rujnowania i sprzedawania Polski w niewolę do takiego Babilonu, który zabierze nam wolność i godność. A że to wszystko jest już tuż tuż, za progiem, pokazuje i konstytucja europejska, i holenderska napaść ze strony statku "Langenort", i teksty "gubernatorów" zachodnich, a także wszystko inne. Naprawdę wydaje się, że z tego chaosu i bagna nie wyrwiemy się bez zdecydowanej dyktatury. Polska jest "w poślizgu historycznym", nie ma możliwości złapania gruntu twardego. Dziwnie zasłabł i Kościół. Póki co trzeba nam jakiejś dialektycznej syntezy dalszego oporu przeciwko transportowi do "łagru babilońskiego" z pozytywnym zagospodarowaniem na korzyść Narodu Polskiego rzeczywistości, jaka nadchodzi. Rzeczywistość jest zawsze wieloaspektowa. To wszystko dla człowieka polskiego, dla skołowaconego społeczeństwa polskiego, dla mądrej Europy i dla lepszego świata.

Nie można zrozumieć jakiejś dziwnej determinacji ateistów Europy, którzy chcą narodom słowiańskim i uboższym powtórzyć Babilon niewoli i beznadziei, a "pomoce" dają nam z naszych pieniędzy. W tym ma się streszczać ich rzekomy humanizm i sens stworzenia Imperium Europejskiego?

ks. Czesław Bartnik


http://aniol-ave.blogspot.com/