Ludy i narody „idą" swoją własną „droga krzyżową". To nie filozofia mesjanizmu każe taki wniosek wysuwać, lecz jasne postrzega nie historii. Zło popełniane i doświadczane przez jednostki jest złem uderzającym w społeczność, jest złem toczącym tę społeczność. W imię realnego, obiektywnego odczytywania historii stwierdzić na leży, iż między doświadczeniami całych grup ludzkich a doświadczeniami jednostek istnieje ścisły związek. Cierpienie ludów i narodów jest cierpieniem ludzi mających imię i nazwisko, będących niepowtarzalnymi osobami. Cierpienia nie można umasowić.
W historii każdego narodu dostrzec można wyraźnie poszczególne przystanki, stacje drogi krzyżowej. Istnieje pewna analogia między drogą Chrystusa - via dolorosa a drogą danego narodu. Żaden naród, dźwigający nawet największy i najstraszniejszy krzyż dziejowego doświadczenia, nie zbawi sam siebie. Droga krzyżowa narodu połączona z drogą krzyżową Chrystusa zrodzi na pewno zbawcze owoce. Jezus Chrystus uczy swoich braci i siostry w człowieczeństwie, jak należy cierpieć, ażeby zwyciężyć. Droga krzyżowa, szlak poniewierki, upodlenia, sytuacji krytycznych, wręcz granicznych - terminalnych, kończy się na Górze Golgocie, która - to paradoksalne! - jako góra śmierci jest górą życia. Na górze tej, niczym w nowym ogrodzie rajskim, wyro sło drzewo nieprzemijające - Krzyż. „A ja gdy wywyższony będę przyciągnę wszystkich do siebie" (J 12, 32) - powiedział Chrystus. Droga krzyżowa narodu nabiera sensu, gdy postrzegana jest z perspektywy Chrystusowej Golgoty.
W biegu wydarzeń danego narodu dostrzec można poszczególne stacje, przystanki krzyżowej drogi, którą przemierzał Syn Człowieczy - Syn Boży. Nie tylko poszczególne jednostki, osoby, ale i całe narody stają w obliczu krzyża, są niesprawiedliwie skazywane na śmierć, zdradzane i unicestwienie, na oczach przeróżnych gapiów, obojętnych, żądnych sensacji i spragnionych „igrzysk". Narodom na rzucany jest krzyż, pod którym upadają one trzy razy, siedem razy, siedemdziesiąt siedem razy. Historia i współczesność pokazuje na rody bite, poniewierane, deptane, zdradzane, uśmiercane. Nie sposób zrozumieć dziejów ludów i narodów świata, również tych nie ochrzczonych, bez Krzyża Chrystusa. Nie sposób odrzucić Krzyż Chrystusowy, który „interpretuje" historię. Nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa Ukrzyżowanego. Krzyż Odkupiciela świata jest kluczem do zrozumienia dziejów. Nie zrozumie się dziejów Polski bez krzyża Syna Bożego, zawsze wiernego Bogu.
Polska i Polacy wpisani zostali w Krzyż Chrystusa ponad tysiąc lat temu. Chrzest Polski w 966 roku był wprowadzeniem synów i córek Lecha w świat cywilizacji chrześcijańskiej, był „wejściem" w misterium Krzyża. Chrzest oznaczał gotowość wzięcia swoich dziejowych doświadczeń jako swojego Krzyża. Na historię Polski patrzeć należy przez Krzyż. Krzyż nie przesłania jej, lecz ją naświetla. Rozwój kultury polskiej, czyli kształtowanie tej przestrzeni ludzkich wartości, w której człowiek spełnia się jako człowiek, ale też doświadczenia cierpień spowodowanych niezliczonymi wojnami, walkami, wzloty i moralne upadki polskiego narodu - to udział w tajemnicy Krzyża, to dźwiganie Krzyża przez tych, którzy ukochali Polskę jak Matkę i Ojca. Krzyż polskiego narodu był i będzie zrozumiany poprzez odniesienie go do jedynego Krzyża, Krzyża Chrystusa, który stanowi fundament polskiego domu. „Tylko pod Krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem". Nie możemy zignorować natchnionych słów polskiego wieszcza narodowego.
Można by prześledzić dzieje Krzyża w Polsce, w każdym kolejnym wieku następującym po 966 roku. Można by odnosić ów polski Krzyż do jedynego Krzyża - Chrystusowego, by szukać odpowiedzi na najtrudniejsze pytanie, które zadaje bezradny i zrozpaczony, zmiażdżony ogromem cierpienia człowiek i jako jednostka, i jako społeczność: Dlaczego? Dzieje Krzyża na polskiej ziemi, obecność Krzyża w polskiej historii, kulturze i polityce - temat „otwarty" na refleksję, temat wołający o zastanowienie się i wyciągnięcie wniosków. Brak jest w polskiej teologii narodu takiego całościowego spojrzenia na dzieje Krzyża i na Polską Drogę Krzyżową, której stacje mierzone są ponad tysiącletnia historią.
Zatrzymajmy się i spójrzmy na Polską Drogę Krzyżową XX wieku, której apogeum wyznacza doświadczenie II wojny światowej. Ucisk i strapienie, dramat i koszmar wojny nosili i noszą w swojej pamięci i w swoich sercach nasi najbliżsi, nasi rodzice, dziadkowie, pradziadkowie. Znaliśmy i znamy świadków II wojny światowej, która pochłonęła wiele milionów ofiar ludzkich. Nie wszyscy, dzięki Bogu, świadkowie wojny odeszli do Boga. Żyją wśród nas, są po śród nas obecni. Ich serca na zawsze były i pozostaną obolałe. W języku greckim świadek znaczy męczennik. Każda osoba, która doświadczyła wojny, jest męczennikiem. To znamię, piętno męczeństwa na zawsze będzie nosiła. Nie możemy zapomnieć o dramacie naszych ojców i matek, bo przecież ich dramat jest naszym dramatem. Jesteśmy dziedzicami i spadkobiercami ich przeżyć. Brak pa mięci o historycznych doświadczeniach swoich najbliższych, swoich krewnych, rodzicach, niepamięć o doświadczeniach dziejowych własnego narodu jest największą klęską człowieka, jego największą przegraną. Niepamięć historyczna to śmierć narodu. Ci, którzy cierpieli, którzy umierali, którzy byli więzieni i deportowani, których deptano, bito, opluwano, które obnażano i gwałcono, których gazowano i spalano w krematoriach, których wywożono do krain wiecznej zmarzliny, których rozstrzeliwano bandyckim starzałem w tył głowy, których ciała zrzucano do rowów niczym śmieci - ci wszyscy świadkowie-męczennicy żyją i będą żyli, dopóki istnieje 0 nich pamięć. Pamięć ma moc cudotwórczego wskrzeszania zmarłych, by mogli świadczyć o tym, że życie ludzkie jest największą wartością, a przemoc i nienawiść nigdy nie będą miały na świecie ostatniego słowa. Ostatnie słowo należy do Boga, który jest przecież Miłością. Pamięć nasza – nas, chrześcijan – o zamordowanych i startych na proch jest wyrazem naszej wiary w ich zmartwychwstanie.
Wspominamy naszą polską Drogę Krzyżową nie dla samego wspominania. Uświadamiamy ból i dramat naszego narodu i konkretnej osoby, naszego brata i siostry w narodzie, nie po to, by przejść po chwili celebracyjnego uniesienia do szarego dziennego porządku. Nie możemy pozwolić, by nasza - nawet ta najbardziej bolesna i dramatyczna - historia, dzieje Polaków i Polek, umarła bądź też żywcem została pogrzebana... naszymi rękami. Pamiętajmy, iż wraz ze śmiercią historycznej pamięci, wraz ze śmiercią przeszłości umiera i ginie przyszłość. Wiedzą o tym doskonale ideologowie, inżynierowie, technicy i pseudointeligenci totalitarnych systemów, machin totalnej nienawiści do tożsamości narodu. Ten, kto wybiera tylko przyszłość, plując na przeszłość, odwracając się od niej, jest dziejowym grabarzem. Systemy totalitarne nienawidzą osób, które mają pamięć, które myślą. Nienawidzą tych, którzy mają świadomość własnej tożsamości, kultury, historii, tradycji, którzy wierzą w Boga. Totalitaryzmy chcą przede wszystkim dokonać destrukcji antropologicznej, kulturowej. Systemy totalitarnej nienawiści, ten brunatny - hitleryzm i ten czerwony - komunizm oraz te nowe, które próbują się wykluć nawet dziś, w epoce wszechwładnie panującej (rzekomo) wolności, chcą złamać, podeptać, zniszczyć krzyż, chcą zdjąć krzyż z sal i pomieszczeń, gdzie ważą się losy narodu. Krzyż jest bowiem znakiem pamięci, znakiem tożsamości, znakiem wartości człowieka, którego żadna miara nie można zamienić w rzecz.
Przeżywamy, przywołujemy do naszej wspólnotowej, narodowej pamięci wydarzenia sprzed sześćdziesięciu laty. Stajemy się przez ten fakt „przywoływania" historii świadkami dramatu naszych braci i sióstr w narodzie, którzy złożyli swoje życie na Ołtarzu Ojczyzny. Nie bójmy się, nie wstydźmy się słów miłości do naszego narodu. To nie pompatyczność czy egzaltowanie się przeszłością. Musimy uczcić ich ofiarę, bo to, że przynajmniej większość z nas myśli, mówi i czuje po polsku jest owocem ich niewinnej śmierci.
Na mogiłę Polaków w Katyniu - Charkowie - Miednoje spojrzeć należy w perspektywie wcześniejszych wydarzeń, zarówno w perspektywie agresji Związku Sowieckiego na Polskę w dniu 17 września 1939 roku, ale też, a może przede wszystkim, w perspektywie 15 sierpnia 1920 roku, kiedy Armia Czerwona doznała druzgocącej klęski na przedpolach Warszawy. Wydarzenie 15 sierpnia 1920 r. na zwane zostało przez Polaków, wiernych zawsze Krzyżowi i Ewangelii, „cudem nad Wisłą". Bitwa Warszawska, jak twierdzą historio grafowie, ocaliła Europę, a być może i świat, przed zalewem bezbożnego komunizmu. Kierownictwo Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików), poprzedniczki Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, postanowiło dokonać zemsty na Piłsudczykach, na Polakach, dla których „Bóg - Honor - Ojczyzna" były najwyższymi wartościami. Wiosną 1949 roku zamiar i pragnienie zemsty na Polakach zostało wypełnione przez funkcjonariuszy jednego z najokrutniej szych w dziejach ludzkości totalitaryzmu, przez budowniczych komunizmu, sławetne terrorystyczne NKWD.
W dniu 23 sierpnia 1939 roku minister spraw zagranicznych hitlerowskiej III Rzeszy, Joachim von Ribbentrop, i minister spraw zagranicznych Związku Sowieckiego, Wiaczesław Mołotow, podpisali w Moskwie traktat o nieagresji. Pakt Ribbbentrop-Mołotow to układ o współpracy brunatnego i czerwonego totalitaryzmu. W konsekwencji owego zbrodniczego układu dokonany został czwarty rozbiór Polski. Wytyczone zostały strefy wpływów dwóch totalitarnych „mocarzy". Niemcy otrzymali gwarancję współuczestnictwa Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej w czasie ataku na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. W dniu 1 września 1939 roku uderzył na Polskę Wehrmacht, 17 września - Armia Czerwona. Dekla racja pomocy militarnej Polsce ze strony rządów Wielkiej Brytanii i Francji okazała się tylko deklaracją bez pokrycia. Polska została osaczona z każdej strony, z żadnej strony nie mając nadziei. Los osamotnionej Armii Polskiej został przesądzony.
Najeźdźcy mieli świadomość wielowiekowych tradycji Polaków, walczących o niepodległy, niezawisły byt podbijanego również wcześniej przez nich narodu. Dołączyli zatem do układu Ribbentrop-Mołotow dodatkowy tajny protokół o wspólnym tępieniu wszelkich polskich działań i poczynań niepodległościowych. Apogeum nienawiści Związku Sowieckiej do Polaków okazał się Katyń. Stalin i jego funkcjonariusze pałali nieokiełznaną żądzą. Już podczas walk we wrześniu i październiku 1939 roku miały miejsce liczne przypadki mordowania przez Sowietów na polach bitew jeńców polskich, wbrew wszelkim międzynarodowym konwencjom i wbrew ściśle określonym prawom wojny. Do obozów NKWD zlokalizowanych wgłębi ZSRR trafiło do lipca 1940 roku łącznie 130 242 polskich jeńców. Już 19 września 1939 roku, czyli dwa dni po sowieckiej agresji na Polskę, komisarz bezpieczeństwa państwowego, Ławrentij Pawłowicz Beria nakazał utworzenie obozów dla jeńców polskich.
Wielokrotne ponawiane, już od 1940 roku, zapytania o losy zaginionych, noty dyplomatyczne, a na koniec monity ambasady i polskich władz wojskowych, coraz bardziej zaniepokojonych tajemni czym zniknięciem czternastu i pół tysiąca jeńców z trzech wielkich obozów, pozostawały bez echa, wyjąwszy wykrętne, cyniczne odpowiedzi sowieckich dygnitarzy państwowych. Straszna prawda ujawniła się przed światem dopiero wiosną 1943 roku. Poznano sprawców makabrycznej zbrodni - NKWD. Jesienią 1943 r. tereny podsmoleńskie zostały opanowane prze Armię Czerwoną, która wy parła Niemców. W styczniu następnego roku
Po zakończeniu drugiej wojny światowej zarówno w komunistycznej Polsce, ale też i na Zachodzie Europy zapanowała zmowa milczenia wokół sprawy Katynia. Kłamstwo historyczne utrzymywało się przez pięćdziesiąt lat. Po upadku komunizmu prawda zaczęła wychodzić na jaw. Dziś wprost mówi się o stalinowskim „ostatecznym rozwiązaniu" tego, co polskie. I chociaż stare kłamstwa trudno znikają, dziś pamięć i prawda zaczyna triumfować nad kłamstwem. Krzyż Katyński zaczyna rodzić owoce. Słowo „Katyń", które jak „Auschwitz" stało się synonimem masowego ludobójstwa dokonanego w XX wieku, jest wielkim wołaniem o zdemaskowanie do końca totalitarnego ustroju państwowego, bezkarnego w swych zbrodniczych poczynaniach. Dziś Krzyż Katyński - Polska Golgota Wschodu jest wielkim wołaniem o zadośćuczynienie śmierci niewinnych. Krzyż Katyński niech przybliży chwile pojednania narodu polskiego z narodem rosyjskim. Stać się to może jedynie wówczas, kiedy oba narody staną w prawdzie i z nadzieją wobec swoich dziejów.
Krzyż Katyński - jakie owoce zrodzić może i rodzi Krzyż ludzi uśmierconych tylko dlatego, że byli Polakami? Holokaust kwiatu inteligencji polskiej sprzed sześćdziesięciu laty - jakie zrodzi owoce dla dzisiejszych synów i córek, dzieci polskiego narodu? Krzyż jest przecież nie martwym, wyschłym drewnem, lecz drzewem kwitną cym i rodzącym owoce. Z Holokaustu Żydów powstało, zrodziło się, po blisko 2000 lat nieobecności na mapach świata, państwo Izrael. Z Holokaustu Polaków rodzić się zaczyna nowa świadomość polskiego narodu. Tak jak krew męczenników za wiarę jest posiewem chrześcijan, tak krew męczenników za Ojczyznę jest posiewem Polaków świadomych tożsamości, własnej wartości. Stacja Polskiej Drogi Krzyżowej, ostatnia Stacja - Golgota Wschodu niech będzie znakiem nadziei w zmartwychwstanie prawdziwej miłości synów i córek Polski do Polski, zawsze wiernej Krzyżowi i Ewangelii!
prof. dr hab. Eugeniusz Sakowicz
Źródło: Fundacja Servire Veritati
http://aniol-ave.blogspot.com/