W rocznicę urodzin ks. Piotra Skargi prezentujemy artykuł
prof. Jacka Bartyzela z najnowszego numeru dwumiesięcznika „Polonia
Christiana”.
Luteranie
oprotestowali decyzję Sejmu Rzeczypospolitej o ogłoszeniu roku 2012
Rokiem Księdza Piotra Skargi, uznając ją za opowiedzenie się (obyż tak
było naprawdę!) po stronie niedemokratycznej i kłócącej się ze
współczesnością koncepcji postrzegania spraw religijnych, którą to
koncepcją jest neutralność państwa. Pogląd osobliwy jak na
wyznawców, mimo wszystko jakiejś, acz ciężko skażonej kacerstwem, formy
chrześcijaństwa. W pewnym sensie jednak mają oni – z punktu widzenia
ideologii, która zaczadziła im umysły, biorąc górę nad wiarą – rację:
ksiądz Skarga był albowiem jeszcze bardziej „niepoprawny” jako
nieprzejednany wróg demokracji nie tylko religijnej, lecz i politycznej,
oraz „do szpiku kości” monarchista.
Rozumowanie naszego wielkiego kaznodziei było osadzone w tradycji myślenia organicystycznego, czyli postrzegające
corpus politicum jako
żywy organizm analogiczny do ludzkiego, a zatem składający się z
wypełniających zróżnicowane funkcje i hierarchicznie uporządkowanych
członków. Tak samo jak ciało ludzkie, ciało polityczne musi być
kierowane dwoma członkami najprzedniejszymi: sercem i głową. Serce – z
którego żywot wieczny pochodzi – w ciele Rzeczypospolitej to religia i
przepowiadający Ewangelię stan duchowny; głowa to właśnie władza
królewska:
Przyrodzony sposób jest w ciele, aby jedna głowa
rządziła: tak też w Rzeczypospolitej przyrodzona i nalepsza i
nawłasniejsza rozumowi ludzkiemu jest monarchija abo jedynowładztwo i
rząd jednego, który gdy się mieni, a na wiele się głów dzieli, ciężka
jest i śmiertelna Rzeczypospolitej choroba.
Jakby przewidując w jak przewrotny sposób purytańscy heretycy będą
interpretować „własnym rozumem” te ustępy Pisma Świętego, które opisują
powody i tryb ustanowienia „pełnej” monarchii w starożytnym Izraelu,
jezuicki autor zauważał, iż w gruncie rzeczy Pan Bóg usankcjonował
jedynie faktycznie istniejące już od trzech stuleci jedynowładztwo – pod
postacią sędziów – w tym momencie dziejów Izraela, w którym zapanował
chaos interregnum, kiedy każdy czynił, co mu się zdało,
a co przypominało Hobbesowski stan wojny wszystkich przeciw wszystkim.
Wybawiając Izraelitów od grozy tego położenia, Bóg dozwolił im w swej
łaskawości posiąść jako inne narody monarchię pełną splendoru, a przy
tym dostępującą zaszczytu nieznanego innym narodom: namaszczenia króla
przez kapłana Boga prawdziwego. Na co to zrozumieć potrzeba, iż to
Pan Bóg nie zganił monarchijej ani władzej jednego nad wszytkimi. (…)
Gdyby też była zła monarchija, nigdy by jej był Pan Bóg ludu swemu nie
życzył i na tym miejscu króla im dawać by nie rozkazał.
Ksiądz Skarga dowodzi, że jest wprost przeciwnie: monarchia nie
tylko, że nie sprzeciwia się zamysłom Bożym wobec człowieka, ale stanowi
najdoskonalsze z możliwych odwzorowanie Bożych rządów nad światem,
prawidłową mimesis Królestwa Bożego w niebiosach: Bowiem
monarchija jest naśladowanie niebieskich rządów, na których sam jeden
Bóg siedzi, i tak zaczął i ukazał ludzkiemu narodowi, i napisał na
duszach ich, aby się takiego rządu trzymali, gdzie jeden władnie.
Dlatego również reprezentacja Boga na ziemi, jaką jest Kościół, ma formę
monarchiczną (papiestwo), a jeślić Chrystus w Kościele swoim monarchiją
postawił, pewnie ta jest nalepsza.
Oczywiście, nie sama tylko forma monarchiczna jest usprawiedliwieniem. Nie taką monarchią chwalimy – zaznaczał kaznodzieja królewski – jaka
jest u Turków, Tatar i Moskwy, która ma bezprawne panowanie. Ale taką,
którą prawy sprawiedliwemi i radą mądrą podparta jest, i moc swoją
ustawami pobożnymi umiarkowaną i okreszoną ma. Chodzi o panowanie świętego, dobrego, mądrego i pobożnego króla, któremu prawem jest bojaźń Boża, sądową stolicą mądrość Boża i sprawiedliwość. Nie
tylko wschodni despoci, ale również „koronujący demokrację”, i bojący
się nie Boga, lecz „opinii publicznej”, kreowanej w lożach i mediach,
nie znaleźliby uznania w oczach Kontrreformacyjnego regalisty, zwłaszcza
jeśli jak na szyderstwo i jak zużyty łachman, noszą akurat tytuł
„królów katolickich”.
Poglądy księdza Skargi na kwestie ustrojowe są nawet aż tak
„skandaliczne” dla demokratycznej „dewocji”, że dowodził on zbędności
reprezentującej lud szlachecki izby poselskiej – przynajmniej
permanentnej. Szlachta bowiem wrzaskiem wszytko odprawuje, podczas gdy
władcom potrzeba jedynie mądrej rady ludzi najlepszych (aristoi).
Wystarczy przeto, by królowie z samym tylko senatem sejmy odprawowali, i dopokąd tak było, były krótkie sejmy, ale pożyteczne królestwu i dzielne.
Jeśli zatem nawet przedstawicielstwa herbowej, bądź co bądź, masy zdały
się naszemu kaznodziei niepotrzebne i szkodliwe, to cóż dopiero
powiedziałby na widok sejmu złożonego nie ze 172 (jak oblicza się
przeciętną liczbę posłów w I Rzeczypospolitej), ale z aż 460 darmozjadów
będących przyczyną nieustannych egzorbitancyji, wybranych z masy powszechnej, bez żadnych ograniczeń, i czyniących swary, zwady i wrzaski
przez cztery lata, nie na sesjach, lecz bez przerwy, i nawet wówczas,
gdy sejm rozwiązany, niedających od siebie odpocząć, lecz
nastręczających się nam swoimi „kampaniami wyborczymi”?
I bynajmniej nie kończy się na tym przenikliwość wielkiego sługi Bożego, który pisząc o „rządzie ludowym”, zauważa: Taki rząd popularitatis musi przecię mieć swoje króliki. Owocem głębokiej wiary i rozpoznania prawdziwości tak boskiej, jak ludzkiej, monarchiji,
jest również polityczny realizm: autor Kazań sejmowych dobrze wie, że
choć formalnie to owi licznie siedzący w ławach poselskich głupi dekreta i konkluzyje czynią, to w rzeczywistości populus na dwu językach abo na trzech polega.
Zapewne jedyna różnica pomiędzy czasami księdza Skargi a naszymi jest
ta, że owe dwa lub trzy języki prawdziwych królików w demokracji, to nie
tylko bossowie partyjni, lecz jeszcze od nich potężniejsi królikowie –
„banksterzy” i królikowie pijaru – „kreatorzy nastroju”.
Mimo upływu czterystu lat możemy przeto wznosić do Nieba błaganie
tymi samymi, co nasz natchniony prorok słowami, ze smutnej konieczności
jedynie zmieniając tempus praesens na futurum: Takiej
sprawy i takiego rządu uchowaj nas, Panie Jezu Chryste, który, królem
nad królami będąc, rząd królewski i monarchiją miłujesz. Boś ją
Zbawicielu nasz, w starym ludu twym ustawił, a takich wielogłownych
rządów nigdziej żeś nie zalecił ani ukazał. Tyś w Kościele swoim
jedynowładztwo chciał mieć. Ty króle dajesz; tobie się taki królewski
rząd podoba; takiś i poganom w rozumie przyrodzonym napisał; taki i tu w
tej Koronie od ciebie zaczęty sześćset lat i dalej stoi; takiś po
wszytkiem chrześcijaństwie postawił. Nie odmieniaj go, Panie Boże nasz!
Dr hab. Jacek Bartyzel – profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w
Toruniu, historyk myśli politycznej, publicysta. Członek Kapituły
Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza.
Tekst ukazał się w 24 numerze dwumiesięcznika „Polonia Christiana”.