Zasadniczą funkcją Aniołów jest sprawowanie opieki nad stworzeniami. Opiekują się nie tylko ludźmi, ale także całymi narodami. Wiadomo, że narodem izraelskim opiekował się Anioł Jahwe, w jego zaś imieniu rolę tę pełnił, jak poświadcza Daniel, Archanioł Michał. Przykładem opieki i interwencji Anioła Stróża jest Portugalia. W najnowszych czasach jest to jak dotąd jedyne, w pełni potwierdzone przez Kościół objawienie narodowego Anioła Stróża.

Zamieszczone poniżej orędzia Anioła Stróża Polski mają za cel pobudzić Polaków do ufnych próśb o Jego wstawiennictwa, lecz także obudzić prawdziwą wiarę, przestrzec przed zagrożeniami i uświadomić powołanie w łączności z Kościołem, który przeżywa kryzys na tle ogólnej sytuacji. Kościół w Polsce jest Kościołem nieustannego przełomu, który dokonuje się w dzieciach Bożych. Jak Chrystus, ma on swój Tabor i Kalwarię. Jednak tylko Kościół ma gwarancję, że Chrystus będzie z nim po wszystkie dni aż do skończenia świata. Można mówić o kryzysie poszczególnych ludzi – nie jest to jednak kryzys Kościoła jako Dobrego Nauczyciela, który naucza w prawdzie.

Wszystkie orędzia Anioła Stróża Polski publikowane dotychczas na tej stronie posiadają NIHIL OBSTAT.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Ks. Stanisław Małkowski komentuje: "Nie oddamy wam Polski"

Polski w Polsce jest coraz mniej za sprawą miejscowych zdrajców. Widzimy jednak i słyszymy coraz więcej Polaków, którzy broniąc telewizji Trwam, bronią Polski. Wielkim znakiem nadziei była sobotnia (21 kwietnia) manifestacja w Warszawie. "Wzrastała liczba uczniów" (Dz. 6,7) - słyszeliśmy w Liturgii Słowa Mszy Świętej odprawianej na Placu Trzech Krzyży i widzieliśmy rosnącą liczbę Polaków wokół siebie. Dwa dni później uczestniczyłem w Mszy Świętej u Świętego Stanisława Kostki na Żoliborzu z okazji imienin błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki i usłyszałem jego słowa:
 ,,Pokój wam! Błogosławieństwo dla tych, którzy działają w imię PRAWDY I WOLNOŚCI! Pokój, bo dobro jakim jest modlitwa zwycięża każde zło. Jestem z wami i modlę się z wami, ofiarowuję moją krew z Przenajświętszą Krwią Chrystusa za wolność i wiarę mojej ojczyzny. Zło nie zwycięży niczego, co w swoich rękach ma Maryja Królowa Polski. To Ona zwycięży zło dobrem modlitwy, dobrem różańca. Staszku, jestem z tobą w Krucjacie Różańcowej i wspieram cię, nie lękaj się, bo zwycięstwo jest z Maryją. Błogosławię was - ks. Jerzy Popiełuszko - chorąży Krucjaty Różańcowej".
    Dzień wcześniej księża biskupi w liście pasterskim zalecili ostrożność i dystans wobec objawień prywatnych. Tymczasem papież Benedykt XVI powiedział: "Kto odrzuca całkowicie objawienia prywatne, ten nie grzeszy przeciw wierze, ale postępuje nierozważnie': Zaś papież Urban VIII wręcz zachęcał do wiary w takie przekazy z wysoka: "W podobnych przypadkach lepiej jest wierzyć niż nie wierzyć, gdyż jeżeli wierzymy i [objawienie] zostanie udowodnione jako prawdziwe - będziemy szczęśliwi, gdyż o to prosiła Matka Najświętsza".  
Anioł Stróż Polski w ubiegłym roku powiedział: ,,Polacy, oddajcie teraźniejszość i przyszłość waszej ojczyzny w ręce Maryi. To, co po ludzku mogłoby się załamać, w Jej rękach się nie załamie. Maryja nigdy nie odmówi pomocy, szczególnie, jeśli chodzi o naród, który obrał ją sobie za swoją Królową. Polacy, teraz doświadczacie ciemności grobu, bo zanika w was wiara i nadzieja. Jest niewielu kapłanów, którzy mówią otwarcie o zagrożeniach narodu, którzy wzywają do pokuty i modlą się wraz z ludem wiernym. Nie porzucajcie tradycji, gdyż ona zawsze kształtowała sumienia całego narodu wraz z Kościołem, który był narodowi wierny. Dzisiaj niektórzy chcą Ewangelię przystosować do świata lecz to nie Kościół ma się przystosować do świata, lecz świat do Kościoła i Ewangelii. Bóg posyła mnie do was, aby pocieszyć smutnych, umocnić utrudzonych, dać nadzieję wątpiącym. Polsko! Zerwij kajdany. Nie oglądaj się ani na Wschód, ani na Zachód, podźwignij swojego ducha mocą Krzyża i daj świadectwo prawdzie. Pokonasz swoich wrogów wytrwałością modlitwy i wiernością Bogu. I chociaż zadano ci rany i wlano truciznę, pamiętaj - twoja Królowa wraz ze świętymi aniołami wstawia się za tobą"
   Determinacja wrogów telewizji Trwam, Radia Maryja oraz Polski wynika z ich wiary w poparcie ze strony władz rosyjskich, niemieckich, brukselskich, masońskich, .starszych i mądrzejszych "w połączeniu z zaufaniem w skuteczność metod ogłupiania i zastraszania Polaków. Nasza nadzieja opiera się na Bogu, społecznym panowaniu Chrystusa i królowaniu Matki Najświętszej w ojczyźnie. Odwołujemy się do wiary, rozumu i modlitwy. Słudzy zła stają się sługami szatana. Niech wiedzą, że szatan niszczy swoje narzędzia. Dlatego: sursum corda! Odwagi! 

Publikacja za zgodą autora

http://aniol-ave.blogspot.com/

wtorek, 24 kwietnia 2012

Krucjata Różańca - Filipiny

Milion różańców w intencji pokoju na świecie odmawiają codziennie Filipińczycy. W ciągu 201 dni modlitwą objęte zostaną wszystkie kraje. Różańcowa krucjata za świat rozpoczęła się 10 października 2011 r., a zakończy 30 maja.

1 maja 2012 r. o godz. 12:00 (lub innej porze w miarę możliwości) wszyscy Polacy którzy pragną dobra Polski! Zbierajmy się w kościołach,kaplicach czy kapliczkach przydrożnych lub innych miejscach publicznych i odmówmy razem Anioł Pański oraz różaniec(Tajemnice Bolesne) za naszą Ojczyznę i o pokój na świecie

Filipiny: Krucjata Różańca w intencji pokoju 
 Pierwszy różaniec Filipińczycy odmówili za wychodzącą z krwawej wojny domowej Angolę. W ciągu kolejnych dni modlitwą objęte zostały wszystkie kraje Czarnego Lądu, w tym dopiero co powstały Południowy Sudan. Następnie kolej przyszła na Bliski Wschód i Amerykę. Obecnie każdego dnia milion Filipińczyków modli się za jedno z państw azjatyckich. Proszono m.in. o zaprzestanie prześladowań chrześcijan i przezwyciężenie podziałów kastowych w Indiach, dla Pakistanu o tolerancję, która pokona ekstremizmy religijne, a dla Chin o wolność religijną. Różaniec odmawiany jest indywidualnie, a do uczestnictwa w modlitewnej krucjacie za świat Kościół zaprosił także Filipińczyków żyjących na emigracji.

 Akcji przyświecają słowa papieża Piusa IX: „Daj mi armię odmawiającą milion różańców dziennie, a zwyciężę świat”. Inicjatywa spotkała się z wielkim odzewem. Abp Antonio Ledesma podkreśla, że „jest to nie tylko okazja do uwrażliwienia na potrzeby ludzi żyjących w innych krajach, ale także do katechezy, ponieważ każdy z uczestników krucjaty dostaje materiały pozwalające lepiej odkryć znaczenie i siłę różańca”.

Modlitwą zostanie objęta także Polska. Będzie to miało miejsce 1 maja, w rocznicę beatyfikacji Jana Pawła II, którego Filipińczycy wspominają jako Papieża Bożego Miłosierdzia.


B. Zajączkowska, Filipiny
źródło: www.radiovaticana.org

Obrazek Różańca oplatającego wszystkie kontynenty został zaczerpnięty z oficjalnej strony Watykanu ,gdzie znajduje się informacja o Różańcu misyjnym.

Kolor biały symbolizuje EUROPĘ, gdyż Papież jest znakiem naszej jedności
Kolor czerwony to AMERYKA, którego pierwszymi mieszkańcami byli Indianie
Kolor zielony to AFRYKA, którą pokrywają połacie zielonych lasów
Kolor żołty symbolizuje kontynent AZJI, krajów wschodzącego słońca
Kolor niebieski to OCEANIA, gdzie na błękitnym Oceanie rozsianych jest setek wysp.


http://aniol-ave.blogspot.com/

niedziela, 22 kwietnia 2012

Poznanie Aniołów

Bóg jest samą prawdą i źródłem najwyższej znajomości wszechrzeczy. Im ktoś jest bliżej tego źródła prawdy i wiedzy, tym lepiej poznaje prawdę, tym większą posiada wiedzę. Anioły jako czyste duchy nieustannie wpatrują się w Boga, poznają Jego i rzeczy przez Niego stworzone. Poznanie Boga nigdy nie może być pełne, bo żadne stworzenie nie może w pełni Go pojąć. Jednak aniołowie mają to poznanie doskonalsze niż ludzie. Podobnie jest z poznaniem świata: aniołowie znają "wszelkie tajemnice świata, całą mądrość ludzką, mają pełną wiedzę o przyrodzie, kosmosie. Wiedzę tę Bóg wlał aniołom bezpośrednio w chwili, gdy ich stwarzał.

Ludzie poznają świat od zewnątrz, za pośrednictwem zmysłów, przez obserwację i badanie rzeczy, które ich otaczają. Sposób poznania właściwy aniołom jest inny. Swoją wiedzę czerpią oni jakby od wewnątrz rzeczy, gdyż znają je dogłębnie. W teologii i filozofii mówi się, że aniołowie mają idee wlane wszystkich rzeczy, nie tylko w ogólnych zarysach, ale w szczegółach. Te idee wlane to nic innego jak dokładna znajomość każdej rzeczy, jej treści, jej istoty. Dzięki tym ideom anioł poznaje rzeczy tak, jak istnieją one w rzeczywistości. Jest to poznanie podobne do tej wiedzy o rzeczach, jaką posiada wszechwiedzący Bóg. I tu również anioł, choć doskonalszy od człowieka, jest niżej postawiony od Boga, jako Jego stworzenie.

Powiedzieliśmy, że aniołowie mają poznanie doskonalsze od ludzkiego i wiedzę o świecie pełniejszą niż my. Anioł nie potrzebuje rozumować, wnioskować, domyślać się, by jakąś rzecz poznać. Jego wiedza jest jakby intuicyjna: obejmuje od razu jednym spojrzeniem umysłu całą prawdę.
Umysł dziecka jest mniej rozwinięty niż umysł dorosłego. U aniołów taki rozwój również nie jest potrzebny - ich umysł od razu jest w pełni rozwinięty. Dlatego anioł nie musi niczego się uczyć.
Ponieważ jednak istnieje wielu aniołów, z których każdy jest mniej lub bardziej doskonały (bliższy Boga), dlatego też każdy anioł ma poznanie i wiedzę mniej lub bardziej doskonałą. Im anioł jest doskonalszy w swej naturze, tym jego idee są szersze i zawierają więcej treści. Tym bardziej też anioł uczestniczy w poznaniu i wiedzy Bożej.
Podobnie jest i u ludzi: im umysł danego człowieka jest doskonalszy, tym jego poznanie staje się prostsze, tym mniej potrzebuje pojęć, by poznać daną prawdę - i tym bardziej zbliża się do poznania Bożego, które jest proste i bezpośrednie.

Jeśli umysł ludzki może poznać istnienie Boga, tym bardziej jest to możliwe dla umysłu anielskiego. Anioł poznaje istotę Boga nie intuicyjnie i bezpośrednio, gdyż to nie jest możliwe na poziomie przyrodzonym, naturalnym, bez specjalnej łaski Bożej. Anioł poznaje Boga w sobie, to znaczy poznaje siebie jako odbicie Boga, jako podobieństwo Boga. Anioł nie może błądzić odnośnie do istnienia Boga i Jego przymiotów. Dlatego ateizm u aniołów jest niemożliwy (nawet Szatan, czyli upadły anioł, wierzy w istnienie Boga, lecz nie chce Mu służyć; Pismo święte mówi: "Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz - lecz także i złe duchy wierzą i drżą" -Jk 2,19).
Anioł ponadto zna dokładnie siebie i innych aniołów. Człowiek poznaje siebie stopniowo, zastanawiając się nad własnym postępowaniem. Wtedy dopiero odkrywa przymioty swej duszy. Anioł zna siebie bezpośrednio, w samej swej istocie. Również wzajemne poznanie ludzi jest niedoskonale, podczas gdy aniołowie dzięki ideom wlanym poznają siebie wzajemnie w sposób pełny.
Aniołowie poznają nie tylko siebie samych, lecz także inne rzeczy stworzone. Poznają świat, to, co jest na świecie, i to, co dzieje się na świecie - z wyjątkiem tego, co zależy od wolnej woli innych aniołów i ludzi. Nie znają zatem tajemnic serc ludzkich, chyba że człowiek sam wyjawi to w jakiś sposób na zewnątrz. Jako istoty doskonałe i posiadające niebywałą inteligencję aniołowie potrafią z pewnych objawów zewnętrznych poznać to, co dzieje się w duchu człowieka. Podobnie i ludzie mogą czasem odgadnąć czyjś smutek lub radość z wyrazu jego twarzy. Tym bardziej potrafią to aniołowie, znający doskonale i lepiej niż najlepszy psycholog wewnętrzną strukturę duszy ludzkiej.

Przyszłość jest tylko częściowo odkryta przed oczami aniołów - znają oni te przyszłe zdarzenia, które są nieuchronne (ale ludzie często nawet się ich nie domyślają). Nie wiedzą natomiast aniołowie nic na temat tego, co zależy od zrządzeń Bożych, od wolnej woli ludzi i innych aniołów. Podobnie i prawdy nadprzyrodzone - mogą je poznać aniołowie jedynie przez łaskę, dzięki nadprzyrodzonemu światłu, danemu przez Boga.
Jako stworzenia czysto duchowe aniołowie posiadają rozum i wolę; są stworzeniami osobowymi i nieśmiertelnymi. Przewyższają doskonałością wszystkie stworzenia widzialne. Świadczy o tym blask ich chwały"
(Katechizm Kościoła Katolickiego, 330).

Jako istoty czysto duchowe aniołowie posiadają tylko duchowe władze, to znaczy rozum i wolę. Oznacza to, że aniołowie nie posiadają ani zmysłów (takich jak u ludzi czy zwierząt: wzrok, słuch, dotyk, smak, powonienie), ani też uczuć podobnych do naszych. Wszystko to bowiem zależy od ciała, którego aniołowie nie mają. Aniołowie posiadają natomiast czysto duchowe poznanie i miłość, które są doskonalsze od ludzkiej wiedzy i miłości.

http://aniol-ave.blogspot.com/

środa, 18 kwietnia 2012

Zniszczmy obraz bestii

 Moje kapłańskie listy do Ojca Świętego, arcybiskupów, biskupów, polityków i dziennikarzy…” – ks. Henryk Łuczak

Współczesna Europa jest w znacznej części zdechrystianizowana i ulega przybierającej na sile “bestialskiej nawałnicy”, która bezcześci wszystko, co w człowieku – jako “ikonie Boga” – jest święte. Wpływowi “szaleńcy” ideologiczni i polityczni starają się za wszelką cenę wypędzić Chrystusa z umysłów dzisiejszych Europejczyków w przeświadczeniu, że jest to konieczny warunek wyplenienia zła z ziemi i uczynienia z niej wymarzonego “raju bez Boga”. Należy bardzo poważnie potraktować ostrzeżenie Benedykta XVI, który wypowiedział prorocze słowa: “Usuwając Boga z powierzchni ziemi, zapala się na niej piekło”. Czy to przypadek, że w obecnej cywilizacji znaczonej ateizmem i pieczęcią Antychrysta zwierze stało się święte, natomiast człowiek przeistacza się w istotę, którą można na różne sposoby profanować?

Polska przynależy do Europy, która od trzech stuleci odrywa się coraz skuteczniej od swych korzeni antycznych i chrześcijańskich. Szaleńcy ideologiczni przypuścili zdecydowany atak na Polskę, by zaszczepić w niej wielorakie wynaturzenia moralne, polityczne i kulturalne, bo zgodnie z ich zamysłami musi być ona wykorzystana w realizacji globalistycznej utopii. Polski Naród, zmaltretowany i osłabiony przez komunizm narzucony mu przy użyciu bagnetów, przejawia niejednokrotnie brak odporności intelektualnej i moralnej, wskutek czego w zastraszającym tempie “dziczeją dusze” Polaków.

Opamiętajcie się, Rodacy!
Nie adorujcie “obrazu” apokaliptycznej Bestii!
Nie ulegajcie pochlebcom nikczemnej rozpaczy!
Nie wypędzajcie Chrystusa z polskiej ziemi!

Wdzięk europejskiej ogłady

Czcigodny Księże Arcybiskupie! Niepokoi mnie jedna rzecz. Ksiądz Arcybiskup posiadł wdzięk europejskiej ogłady, o czym świadczy sposób posługiwania się kunsztowną tonacją głosu, umiejętność roztaczania wokół siebie uroków swego intelektu i zamieszczanie na łamach liberalno-laicyzujących czasopism tekstów pisanych w duchu modernistyczno-liberalnego światopoglądu. Wydaje mi się, że hierarcha, stanowiący “wielką nadzieję nowej wiary”, nie powinien interesować się jedynie katolewicą, lecz musi poczuwać się do osobistej odpowiedzialności za prawowiernych katolików, oczekujących od niego właściwych pouczeń, elementarnej wyrozumiałości i niekłamanej życzliwości. A jednak na co dzień spotykam osoby, które gorszą się tym, co Ksiądz Arcybiskup mówi w mediach, w jakim stylu pełni swoją posługę pasterską w Kościele polskim, jak traktuje “moherowe berety”. Nie potrafię uspokoić ich rozżalonych serc. W dyskusjach z nimi czuję się bezsilny, niepewny w udzieleniu odpowiedzi na prowokujące pytania, pozbawiony rzeczowych argumentów. Czyżby mnie zdeformowali moi profesorowie i mistrzowie uniwersyteccy? A może powinienem ograniczyć się do korzystania z najważniejszego prawa, które obecnie gwarantuje się księżom – prawa do milczenia? W imię jakich racji mam odrzucić to, co przejąłem z nauczania ks. kard. Stefana Wyszyńskiego – Prymasa Tysiąclecia, który miłował “do szaleństwa” nie tylko Kościół, lecz także Polskę? Szanuję autorytet moralny, którym Ksiądz Arcybiskup cieszy się ze względu na posłannictwo pełnione w Kościele partykularnym. Nie lekceważę faktu, że każdy Pasterz – będąc wybrany do pasienia owczarni Pańskiej – jest sługą Chrystusa i włodarzem tajemnic Bożych, co określa jego styl duszpasterzowania. Akceptuję wyrażane obecnie żądanie, by w naszym czasie biskup pouczał, jak należy oceniać w myśl nauki Kościoła osobę ludzką razem z jej wolnością, społeczność świecką z jej prawami i stanami, wychowanie potomstwa, pracę i wypoczynek, wiedzę i wynalazki techniczne, nędzę i nadmiar dóbr. Powinien również przedstawiać zasady rozwiązywania najbardziej doniosłych zagadnień dotyczących posiadania, wzrostu i należytego rozdziału dóbr materialnych, pokoju i wojny oraz braterskiego współżycia wszystkich narodów. Przeciwstawiam się każdemu, kto próbuje podważać sens urzędu apostolskiego ze względów politycznych i lekceważyć biskupa w imię poprawności politycznej. Należy wszystkim biskupom okazywać cześć i posłuszeństwo w wierze, jeśli trwają w łączności z papieżem – zastępcą Chrystusa na ziemi.

   Mądre jest to stwierdzenie! Powołaniem pewnych osób jest sprawianie innym bólu – bólu oczyszczającego i owocującego wewnętrznym pokojem. W tym wypadku bardzo znamienne było postępowanie i nauczania “największego spośród narodzonych z niewiast” – Jana Chrzciciela. Wypowiadał się w sposób bezpośredni, zdecydowany i ostry, co słuchaczy doprowadzało wprost do “kryzysu” spowodowanego przez dogłębnie poruszone serce i odpowiedzi wyrażonej w “tak” lub “nie”. Ojciec Pio, święty stygmatyk, niejednokrotnie sprawiał ból swoim penitentom, którzy najpierw wylewali gorzkie łzy, a potem odradzali się duchowo i zmieniali swoje życie. Nie udało mi się jednak spotkać nikogo, kto by uspokoił się wewnętrznie pod wpływem słów wypowiadanych publicznie przez Księdza Arcybiskupa. I to mnie bardzo niepokoi i zasmuca. Bardzo często otrzymuje telefony i muszę odpowiadać na pytanie, których nie chciałbym nigdy usłyszeć. Zadają je ludzie inteligentni, zaangażowani w życia Kościoła, dumni z naszej Ojczyzny. Przychodzą do mnie starsze osoby w moherowych beretach, by się wyżalić z powodu aroganckich pouczeń, jakie słyszą z ust Księdza Arcybiskupa. Czują się lekceważone. Nie rozumieją stawianych im zarzutów. Boleją nad tym, że w ustroju demokratycznym ogranicza się ich prawo do swobodnego wyrażania swoich przekonań, opinii, niepokojów. Prowadzę trudne i rzeczowe dyskusje z wieloma naszymi parafianami, którzy przynoszą mi teksty publikowane przez znanych i cenionych autorów katolickich – oburzonych i zgorszonych tym, co mówi, pisze i czyni Hierarcha patronujący “oświeconym elitom”, zauroczonym fenomenem michnikowszczyzny. Sytuacja, w jakiej niespodziewanie znalazłem się, zmusza mnie do głębszego przemyślenia tego, co aktualnie dokonuje się w polskiej rzeczywistości religijnej, społecznej i politycznej.

   Czytam zatem różne książki w języku polskim i włoskim. Kupuję każda czasopismo, w którym znajduję teksty ks. arcybiskupa Stanisław Wielgusa, o. prof. Mieczysława Alberta Krąpca, ks. prof. Czesława Bartnika, bo – jak sądzę – trudno podważyć ich dorobek naukowy i dostrzegać u nich “zawężenie horyzontów intelektualnych”. Prowadzą szczere rozmowy ze znanymi osobami, które analizują od lat taktykę, jaką posługują się w swej działalności “przefarbowane lisy” i aroganccy libertyni. Czy to oznacza, że podążam drogą wiodącą do “ciemnogrodu”? Pragnę być szczery! W wielu przypadkach przyznaję rację Rodakom, którzy oceniają krytycznie pewne wypowiedzi i publiczne wystąpienia Księdza Arcybiskupa. Muszę to czynić, bo w ostatnim czasie coraz bardziej “otwierają mi się oczy” w związku z rzetelnym studiowaniem pisanych z proroczym gniewem i żarem książek, w których znani autorzy piętnują fałszywą odnowę w Kościele oraz ukazują istotne przyczyny powiększającej się ciągle liczby pustych świątyń. Moja śmiałość jest tym większa, że Ksiądz Arcybiskup – jak się przypadkowo dowiedziałem – nie odbył regularnych studiów na żadnej słynnej uczelni zagranicznej ani nie prowadził wykładów na renomowanym uniwersytecie katolickim, ani nie opublikował znaczącej pozycji naukowej z zakresu filozofii czy teologii. Artykuły zamieszczane na łamach “Gazety Wyborczej” nie mają nic wspólnego z ukazywaniem nadprzyrodzonego charakteru nauki katolickiej i nie poszerzają moich horyzontów intelektualnych, stąd nie biorę ich w ogóle do ręki. Zapamiętałem prowokującą wypowiedz Eugeniusza Ionesco, jednego z ojców teatru absurdu: “W jednym z kościołów słyszałem takie oto słowa księdza: “Cieszmy się wspólnie, uściskajmy sobie wzajemnie ręce… Jezus serdecznie życzy wam: miłego dnia, dobrego dnia! Jeszcze trochę, a na Komunię będzie się urządzało bar z chlebem i winem, serwowało kanapki i Beaujolais (…). Nic nam już nie pozostaje, nic stałego, wszystko jest w ruchu. A przecież nam potrzebna jest skała”. Benedykt XVI, odnosząc się do tej wypowiedzi, stwierdził: “Myślę, że jeśli będziemy słuchać tych głosów, ludzi świadomych, że żyją w tym świecie, wówczas jasno zrozumiemy, że nie można służyć temu światu przez zwykłe, banalne dostosowanie się do niego. Świat nie potrzebuje konsensusu, potrzebne są mu transformacja i ewangeliczny radykalizm”. Ludzie “potrzebują skały”, Księże Arcybiskupie!

Nie wolno powodować chaosu w ich umysłach i sercach!
Nie wolno niszczyć w nich miłości do prawdy!
Nie wolno narzucać im fałszywych dogmatyzmów libertyńskich!

   Biorę po raz kolejny do ręki książki Dietricha von Hildebranda, jednego z największych współczesnych etyków i eksperta Vaticanum II. Pius XII uważał go za Doktora Kościoła XX wieku. Poszukuję w jego dziełach odpowiedzi na dręczące mnie pytania, jakie stawiam sobie w związku z postępowaniem duchownych, którzy zatracają poczucie tego, co nadprzyrodzone, i fałszują prawdziwego ducha Chrystusa, Ewangelii i Kościoła. Sądzę, że ponoszą oni w znacznym stopniu odpowiedzialność za to, na co Paweł VI uskarżał się w jednej z alokucji: “Spodziewaliśmy się po Soborze wiosny, a przyszła burza; spodziewaliśmy się odrodzenia, a przyszło samozniszczenie Kościoła”. Jakże boleśnie brzmi to wyznanie! Dietrich von Hildebrand wręcz twierdzi, że dostrzega się w dzisiejszym Kościele nadzwyczaj sprawnie zorganizowaną “piątą kolumnę”. Tworzą ją biskupi, księża, teologowie, którzy utracili wiarę, ale nie występują otwarcie z Kościoła, lecz pozują na jego “wybawców” w nowoczesnym świecie. Posiadają specyficzną inteligencję, które – w odróżnieniu od prawdziwej inteligencji – trafnie nazywa się przebiegłością i wyrachowaniem. Zajmując eksponowane urzędy w Kościele, konspirują pod sztandarem reform i postępu w celu zniszczenia go od wewnątrz. Autor wyraża swoje oburzenie w jednoznacznie brzmiących słowach: “Jest jednak rzeczą niepojętą, że konspiracja ta istnieje w Kościele i że są biskupi, kardynałowie, a przede wszystkim księża i zakonnicy, którzy przyjmują rolę Judaszy”. Dietrich von Hildebrand zwraca uwagę na jedną z najbardziej przerażających chorób szerzących się w Kościele, jaką jest letarg strażników wiary. Ma na myśli liczną grupę biskupów prowadzących strusią politykę, bo się boją bardziej ludzi niż Boga. Nie czynią właściwego użytku ze swego autorytetu, gdyż środki masowego przekazu mogły by ich okrzyczeć mianem ludzi średniowiecza, małodusznych, reakcyjnych. Ulegają zatem duchowi świata i przymykają oczy na upowszechnianie heretyckich poglądów przez popularnych teologów, na propagowanie jawnej niemoralności, na bluźniercze deformacje kultu chrześcijańskiego. Z drugiej zaś strony, zajmują rygorystycznie autorytatywną postawę wobec wiernych, walczących o zachowanie nieskażonej wiary. Jest bardzo źle, jeśli biskup podaje jako mądrość coś, co tak naprawdę stanowi tajemnicę zła. Czyż hierarchowie nie są zobowiązani dochować wierności prawdziwej nauce Kościoła i szanować świętą prostotę wiary? Zrobiło na mnie ogromne wrażenie wystąpienie austriackiego kard. Christopha Schönborna na spotkaniu biskupów Europy w 2008 roku. Wspomniał o ogromnym osamotnieniu, jakie Paweł VI przeżywał po ogłoszeniu encykliki “Humanae Vitae”, w której bronił życia jako wielkiego daru Boga. Nie tylko wyśmiewali go wrogowie moralności ewangelicznej, lecz także zlekceważyli encyklikę biskupi europejscy. Zabrakło im odwagi, by powiedzieć “tak” Bogu. Obawiali się, że staną się przedmiotem pogardy ze strony wielu ludzi. Nie chcieli płacić zbyt wielkiej ceny za zdecydowane poparcie udzielone Pawłowi VI. Zamknęli się lękliwie za drzwiami. Nie ze strachu przed Żydami, lecz z lęku przed swoimi wiernymi, przed zacietrzewionymi nihilistami, przed dziennikarzami i prasą. Kardynał wyznał: “Myślę, że chociaż nie byliśmy biskupami w tamtych latach, to jednak musimy żałować za ten grzech europejskiego episkopatu. Musimy żałować ze to, że episkopat nie miał odwagi, by z mocą wspierać Pawła VI, ponieważ dzisiaj nosimy wszyscy w naszych diecezjach ciężar konsekwencji tego grzechu”. W świetle niepokojących słów, jakie wypowiedział Hierarcha wiedeński, dostrzegam aktualność ostrzeżenia Chrystusa, iż moce ciemności starają się uderzyć w pasterzy, by rozproszyły się owce (por Mt 25, 31). Ileż zła można wyrządzić katolikom, jeśli biskupi ulegają lękowi i kryją się za zamkniętymi drzwiami!

   W ostatnim czasie wpadła mi w ręce książka Petera Bielika zatytułowana “Masoneria”. Natrafiłem w niej na “masońskie proroctwo” J. Breyera, który zapowiedział, że “Kościół rzymski będzie zniszczony głównie w wyniku doktrynalnego rozkładu wśród kleru”. Przeraziły mnie te słowa. Zacząłem zgłębiać tajemnice masonerii – największego nieszczęścia naszych czasów. Masoni opowiadają się po stronie Szatana, który toczy zaciętą walkę z Chrystusem. Jacques Mitterand, arcymistrz Wielkiego Wschodu Francji, ogłosił na głównym konwencie w 1962 roku, że wolnomularstwo staje się anty-Kościołem. Masoni podejmują wielorakie działania, by nawiązać współpracę z biskupami i kapłanami katolickimi w celu przyciągnięcie ich do swoich szeregów. Jest prawdą, że już w pierwszym okresie dziejów masonerii, wbrew zakazowi Stolicy Apostolskiej, wstępowało wielu duchownych do lóż wolnomularzy. Planowali przeprowadzenie radykalnych zmian w Kościele za cenę “pogodzenia” katolicyzmu z antychrześcijańskim duchem oświecenia. Tajna przynależność do masonerii duchownych katolickich trwa przez pokolenia do naszych czasów i ma swoją smutną historię. Z lektury poważnych opracowań naukowych można dowiedzieć się, że konsekrowani słudzy Kościoła również obecnie stają się mniej czy bardziej świadomie “współpracownikami” Szatana na ziemi, co szokuje, budzi gniew i odrazę, gorszy. Zdrajcy w fioletach, sutannach i habitach! Są ruchliwi, pracowici, dynamiczni. Nie hołdują starym dogmatyzmom ani przeżytym formułom ustalonym w minionych czasach, ani irracjonalnym przesądom sprzecznym z dzisiejszą nauką. Nie mają nic wspólnego z ortodoksami i fundamentalistami chrześcijańskimi. Rozumieją współczesność i pragną przystosować Kościół do ducha czasu, by umożliwić mu przetrwanie. Mówią ustawicznie o sobie, że są otwarci na świat, na nowe prądy intelektualne, na rozsądne kompromisy, na wszystkie religie. Nie zamierzają nikogo nawracać, ponieważ respektują myśl humanistyczną, przywiązują istotne znaczenie do dialogu, poszukują porozumienia i jedności. Zaprzeczają prawdom objawionym, odrzucają “konserwatyzm”, dopuszczają antykoncepcję, przeciwstawiają się “dyktaturze” Rzymu. Bardzo przyjazne są dla nich media, które upatrują w nich intelektualną elitę Kościoła i nagłaśniają ich “niebanalne” wypowiedzi. Czyżby “postępowi” duchowni nie wiedzieli o tym, że Kościół odrzuca wolnomularstwo, podając istotne racje i uzasadnienia? W swej funkcji nauczającej potępił masonerię ponad 400-krotnie. Papież Pius VI zauważył w 1775 roku, że masoni ukrywają nikczemność swojej doktryny pod atrakcyjnymi słowami i pięknymi sformułowaniami, aby przyciągnąć i oszukać wielu ludzi. Czyżby współczesna masoneria uwzględniała gorzką prawdę wyrażoną przez odważnego papieża? Przeraża mnie zdeprawowanie moralne i ideowe duchownych, którzy poszukują właściwego dla siebie miejsca w armii Antychrysta. Czują się szczęśliwi w radosnym uścisku Szatana. Chadzają z dumą po rozświetlonych posadzkach sal, gdzie nigdy nie wpuszcza się sumienia. Mijają w złowrogim milczeniu żarliwych katolików, których dusze darzy wolnością i szlachectwem Chrystus – jedyny Pośrednik naszego zbawienia. Przyjmują ochoczo odznaczenia, jakie im przyznają szaleńcy ze ślepiami płonącymi czerwoną krwią. Czy zasługuje na szacunek duchowny, angażujący się w urzeczywistnianie lucyferycznego porządku świata? Biskupi muszą przeciwstawiać się pokusom Antychrysta!

Nie mogą wskrzeszać czasów Judasza!
Nie mogą podawać śmiercionośnej czaszy chrześcijanom!
Nie mogą przymykać oczu na zło wdzierające się do Kościoła!
   Dostrzegam problem. Ksiądz Arcybiskup nie tylko popiera bezkrytycznie Unię Europejską, lecz także zbyt często kpi w sobie właściwy sposób z rodaków, którzy oceniają rzeczywistość polityczną przez pryzmat wiary i nie chcą przyjąć “pierścienia z rubinem, ofiarowanym im przez Lucyfera”. Wyznają bowiem pogląd, że porządek świecki powinien być kształtowany zgodnie z wolą Boga i według Jego przykazań, gdyż w przeciwnym razie łajdacy będą pomiatać ludźmi prawymi i otrzymają za to słowa uznania, duże pieniądze i ordery. Czyż nie należą do tradycji laickiej gilotyna, łagry i krematoria? W czyim interesie niszczy się chrześcijańskie korzenie, z których wyrasta Europa? Czyżby świadomie “przeoczono” to, że świat bez Boga obraz się zawsze przeciw człowiekowi? Na obecnym etapie historycznego rozwoju Europy istotną rolę odgrywa masoneria, realizująca konsekwentnie wypracowaną w poprzednich wiekach wizję laickiej Republiki Globu pod jednym rządem światowym, inspirowanym przez Radę Wtajemniczonych Mędrców. Ma w niej obowiązywać porządek światopoglądowy, społeczny i gospodarczy, nazwany przez św. Augustyna kilkanaście wieków temu Państwem Szatana. W jawnie masońskim Nowym Wspaniałym Świecie wszystko będzie znaczone pieczęcią Antychrysta. Człowiek zdetronizuje Boga i zajmie Jego miejsce. Zagaśnie światło Chrystusa i zniknie Jego ślad z powierzchni ziemi. Pojawi się super-Kościół, który powstanie z połączenie różnych religii i będzie miał zaplecze okultystyczne. W masońskim “Państwie Człowieka” będą zamieszkiwać jedynie prawdziwi ludzie – istoty wolne, myślące w sposób nieskrępowany, decydujące samodzielnie o dobru i złu moralnym; natomiast osoby niezdolne do realizacji wartości głoszonych przez masonerię – zostaną całkowicie wyeliminowane “z gry”. Dyktatura masońska okaże się na tyle silna, by móc zmusić Boga do kapitulacji i wyemigrowania z cywilizacji opartej na poszanowaniu nieprzemijających wartości, za jakie uznano: Wolność, Równość, Braterstwo i Tolerancję. Stworzenie ogólnoświatowej federacji wymaga przejścia niezbędnego etapu, który jest utożsamiany – zgodnie z wizjami ideologów opracowujących lucyferyczny porządek wspólnoty o światowym zasięga – z urzeczywistnieniem fascynującego projektu politycznego, jaki stanowi Unia Europejska spod znaku Maastricht.

Masoneria zaczęła tworzyć odpowiedni grunt pod budowę wspólnego domu europejskiego już w XVIII wieku, szerząc kosmopolityzm, działając na rzecz wolnej myśli, świeckości państwa i tolerowania wszelkich kultów, promując humanizm uniwersalny. Zgodnie z filozofią masonerii prawdziwym społeczeństwem jest tylko ludzkość i powinna ona zjednoczyć się w jedno państwo, by móc posuwać się naprzód poprzez postęp, który jest rozwojem mocy, inteligencji i dobrobytu. Po upadku państwa kościelnego masoni ogłosili, że tron papieski musiał upaść, by mogły powstać Zjednoczone Państwa Europejskie pod flagą republikańską. W 1927 roku konwent lóż masońskich zadekretował, że przy każdej nadarzającej się okazji należy słowem i pismem tworzyć przestrzeń pozytywnie nastawioną do budowy Zjednoczonych Państw Europejskich. Aristide Briand w 1929 roku zgłosił w parlamencie francuskim projekt utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy z jedną władzą federalną i współpracą ekonomiczną. Nie był to jednak odpowiedni czas, by można było podjąć próbę realizacji kontrowersyjnego projektu politycznego. W pierwszych latach po zakończeniu drugiej wojny światowej zaczęto znowu odnosić się ze zrozumieniem i życzliwością do realizacji idei Zjednoczonej Europy, bo – jak sądzono – będzie można skutecznie przeciwstawiać się tendencjom prowadzącym do wojny. Masonom udało się nakłonić do współpracy trzech znaczących polityków katolickich: Roberta Schumana, Konrada Adenauera i Alcide De Gaspari’ego. Przyszłość Unii Europejskiej ma wyznaczać eurokonstytucja, które została zredagowana przez jednego z czołowych masonów francuskich i byłego prezydenta – Velery’go Giscarda d’Estaing. Opiera się ona zasadniczo na bazie dawnych traktatów, niemniej przywiązuje większe znaczenie do ideologii niż do spraw gospodarczych i administracyjnych. Stara się normować wszystkie dziedziny życia w państwach członkowskich, łącznie za sferą światopoglądową, moralną i duchową. Posługuje się przewrotnie rozumianymi pojęciami: wolności, wyższości prawa nad osobą, bezpaństwowości, pluralizmu, równości i tolerancji. Podstawę intelektualną przyjętej oficjalnie eurokonstytucji stanowią – liberalizm, nowa lewica, socjaldemokracja i postmodernizm. Z gruntu są one ateistyczne, burzą wszelkie prawa historii, kultury duchowej, tradycji. Eurokonstytucja zabezpiecza jedność Europy pod względem gospodarczym, administracyjnym i politycznym. Narzuca jednak krajom członkowskim całą swoją ideologię na sposób nowej religii, z czym się łączy lekceważenie wiary i przekonań etycznych katolików zamieszkujących w Europie. Nie odwołuje się do Boga, co świadczy o oderwaniu Europy od jej korzeni chrześcijańskich i zmianie pierwotnego kursu integracji europejskiej. Wspiera rozwijający się w kręgu eurokratów sekularyzm – ideologię zeświecczenia sfer życia uważanych dotąd za sakralne. Ignoruje uniwersalny charakter Kościoła i redukuje jego status do poziomu lokalnych stowarzyszeń, będących tworami czysto ludzkimi. Uznaje relatywizm poznawczy i moralny jako istotny element demokracji oraz odrzuca w imię tolerancji z zasady wszystko, co się nie zgadza z laickością. Opiera na błędzie antropologicznym koncepcję praw człowieka, które są ujmowane dość płytko, bez ściślejszego związku z kulturą europejską, wskutek czego zapewnia ateistom uprzywilejowaną pozycję w życiu publicznym, natomiast katolików spycha na margines społeczeństwa. Najbardziej nieludzkie i barbarzyńskie prawa zostały sformułowane w odniesieniu do małżeństwa i rodziny, by w imię ideologii nikczemnej wolności zdegradować naturalną strukturę rodziny jako wspólnoty opartej na przymierzu mężczyzny i kobiety. A zatem małżonkowie nie muszą dochowywać sobie wierności i każdy z nich może swobodnie cudzołożyć. Kobieta ma prawo zesłać swoje dziecko “żywcem w ziemi łono”. Należy się odnosić z szacunkiem i podziwem do dewiantów, którzy profanują miłość w nienaturalnych związkach homoseksualnych. Nie wolno zakazywać uprawiania rozpusty w świetle reflektorów ani korzystania z usług prostytutek w prywatnych burdelach, ani odzierania z niewinności dorastających dziewcząt. Czyż nie oznacza to bezczelnego ubliżania Bogu? Unia Europejska przejawia coraz większą chrystofobię – alergię na Chrystusa i Jego Orędzie zbawcze. Od momentu Wcielenia, kiedy odwieczny Syn Boży stał się człowiekiem dla naszego zbawienia, Chrystus nie tylko wszedł w historię ludzkości, lecz także wtargnął w egzystencję każdego człowieka, nie prosząc nikogo o wyrażenie zgody. Wiara w Jego zbawcze posłannictwo stanowi najgłębsze źródło życia i entuzjazmu dla każdego chrześcijanina, który łączy swój los z Jego losem. Jest ona ukrytą siłą i wszystko uszlachetnia w człowieku: urodzenie i miłość, walkę z własną słabością i pomnażanie dorobku ludzkości, cierpienie i śmierć. Nie wolno jednak zapominać, że jest ona również dramatem zbawienia lub klęski, prawdy lub fałszu, dobra lub zła. Apostoł ostrzega: “Każdy zaś duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga; i to jest duch antychrysta” (1 J, 4-3). Ileż nikczemnych działań podejmuje Unia Europejska, by potwierdzić swą uległość duchowi antychrysta! Zakazuje publicznie mówić o Chrystusie, by można było oddawać się spokojnie bałwochwalstwu w społeczeństwie demokratycznym. Eliminuje Jego zasady z cywilizacji łacińskiej ukształtowanej przez Kościół zatroskany o zbawienie każdego człowieka. Oskarża Go przed aroganckimi trybunałami za to, że uczy ludzi działać i służyć, przebaczać i walczyć, cierpieć i miłować. Zabrania wolnym obywatelom dostrzegać nieomylne objawienie Boga w Tym, który potwierdził swą miłość do człowieka na Krzyżu, bo – jak się ustawicznie powtarza – w społeczeństwie postmodernistycznym ludzie powinni kierować się nienawiścią, zaspokajać każde swoje egoistyczne pragnienie i czuć się sprawcami własnej klęski. Nie jest potrzebny Chrystus, by móc nadać światu oblicze ludzkie i osiągnąć prawdziwe szczęście, ponieważ w realizacji tych wzniosłych zamysłów wystarczy odwoływać się do ideologii ateistycznych, wykorzystywać osiągnięcia naukowe i organizować racjonalnie sprawy doczesne. Zdominowana przez terrorystów ideologicznych Unia Europejska manifestuje coraz silniejszą chrystianofobię – irracjonalne i nienawistne nastawienie wobec ludzi wierzących w Chrystusa. Nie zasługują oni na szacunek, bo pokładają swoje nadzieje w Kimś, Kto im zapewnia uczestnictwo w swoim zwycięstwie odniesionym nad grzechem, piekłem i Szatanem. Nie dostrzegą się w nich braci w człowieczeństwie, chociaż ustawicznie powtarza się wzniosłe słowa na temat współczesnego humanizmu, kodeksu praw ludzkich, postępu cywilizacyjnego. Nie wyraża się zgody na to, by powstrzymywali rękę członków “rodu Antychrysta”, którzy skierowują najbardziej morderczą bron przeciwko współczesnej ludzkości. Zabrania się im wchodzić do parlamentu, bo przeciwdziałają ustanawianiu praw inspirowanych przez Diabła. Oskarża się ich o to, że nie zaprzeczają nauczaniu Kościoła ani nie wspierają panoszącej się laicyzacji. Wyszydza się ich tęsknoty za tym, czego nie możne znaleźć w najpopularniejszym banku, na międzynarodowej wystawie, w supermarkecie wzniesionym na gruzach świątyni. Odmawia się im prawa do wyrażania swego wstrętu wobec perfidii i kłamstw polityków, wobec intryg żądnych władzy libertyńskich biurokratów, wobec bezdennej chciwości bankierów. Wymierza się im kary za ukazywanie zasadniczych różnic istniejących między wyznawcą Chrystusa a czcicielem Lucyfera, między świętością a podłością, między dziewicą a dziwką. Nie docenia się ich zasług, jakim szczycą się w konsekwentnym przeciwstawianiu się rzucaniu ludzi “lwom na pożarcie”. Czyżby udało się jakiemuś masonowi w Unii Europejskiej wykazać w sposób naukowy, że uczniowie i naśladowcy Chrystusa zapoczątkowali “rasę zadżumionych” na Starym Kontynencie?

Trzeba wsłuchiwać się w głos eurosceptyków, Księże Arcybiskupie!
Nie wolno z nich szydzić!
Nie wolno ich traktować w sposób niesprawiedliwy!
Nie wolno nimi pomiatać na libertyńską modłę!

    Nie potrafię pojąć, jak doszło do tego, że Ksiądz Arcybiskup publicznie manifestuje swoją nienawiść wobec słuchaczy Radia Maryja i za wszelką cenę pragnie zniszczyć o. Tadeusza Rydzyka. Libertyńscy dewianci intelektualni i moralni nazywają ich pogardliwie “moherowymi bertami” i upatrują w nich reprezentantów rzekomo gorszej Polski – nienadążającej za duchem czasu i zdominowanej przez “kaznodzieję nienawiści” w zakonnym habicie. Nie szanują zatem ich godności osobistej i nie uznają ich praw otrzymanych od Boga. Zarzucają im prymitywizm intelektualny i bezmyślną pobożność. Wyszydzają to, co mówią o swoich odczuciach, przemyśleniach, niepokojach, bo – jak twierdzą liberalni celebryci – nie ma sensu wsłuchiwać się w głos “nieuków”, zbałamuconych fanatyków różańca”, bezkrytycznych “obrońców ciemnogrodu”. Wspierają wszelkie działania, które mają ich ośmieszyć i upodlić. Czy jakikolwiek duchowny może stanąć po stronie liberałów, znajdujących upodobanie w podejmowaniu iście judaszowskich działań?

    Bądźmy sprawiedliwi! W najtrudniejszym okresie naszej powojennej historii, gdy Judasze o znanych nazwiskach pogardzali publicznie Ojczyzną, wyśmiewali wiarę chrześcijańską i prześladowali duchownych, ludzie noszący obecnie moherowe berety manifestowali swoje uczucia patriotyczne, uczestniczyli w masowych nabożeństwach religijnych i składali ofiary pieniężne na potrzeby Kościoła. W ówczesnych uwarunkowaniach politycznych okazywane przez nich przekonania religijne, szczere uczucia patriotyczne i mężne postawy – stanowiły jedyną realną siłę, której obawiały się władze komunistyczne. Wydaje mi się, że w czasach obecnej transformacji ustrojowej prestiż i pomyślność naszej Ojczyzny zależy bardziej od uczciwości prostych ludzi słuchających Radia Maryja aniżeli od telewizyjnych wystąpień Księdza Arcybiskupa.

    Trzeba o tym pamiętać! W czasach PRL-u starano się podważyć autorytet biskupów polskich ze względów politycznych. Nikczemne działania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów i w obecnej rzeczywistości społecznej katolicy nadal okazują posłuszeństwo w wierze wszystkim biskupom, którzy trwają w łączności z papieżem i poczuwają się do odpowiedzialności za realizację zbawczego posłannictwa Kościoła. Pragną jednak być szanowani i doceniani przez każdego biskupa, bo nie są takimi, za jakich uważają ich liberałowie, post-komuniści i nihiliści – “ciemniakami”, “moherowymi beretami”, “oszołomami”. Trzeba pamiętać, że skuteczność pełnionej posługi biskupiej zależy od ich modlitw, żarliwości religijnej i ofiar, a nie od poparcia celebrytów spotykanych w “różowym salonie”. Czyżby o tym nie wiedzieli hierarchowie, którzy poklepują się po ramieniu z pogromcami “katolickiego motłochu”?

    Wydaje mi się, że w aktualnej rzeczywistości polskiej lekceważenie prawych katolików, broniących prawd wiary i piętnujących wszelkie dewiacje moralne, staje się coraz bardziej widoczne. Ks. prof. Czesław Bartnik wielokrotnie już ostrzegał w swoich publikacjach, że pewna grupa duchownych przejawia brak zmysłu kościelnego i spełnia bezkrytycznie różne życzenia liberałów, którzy chcą reformować Kościół polski w myśl ideologii zachodniej i syjonistycznej. Przeszkadza im bowiem Kościół ludowy, strzegący etyki i ładu, służący narodowi i Polsce, więc pragną uczynić go “otwartym”, aspołecznym, apolitycznym. Bardzo niepokoi to, że grupa krzykliwych i dominujących duchownych odrzuca Kościół ludowy jako rzekomo antysemicki i tworzy sobie Kościół teatralno-salonowy. W nim sprowadzają swoją obecność do celebrowania uroczystości z politykami i urzędnikami, natomiast mniejszą wagę przywiązują do obrony zwykłych obywateli, do rozwiązywanie trudnych problemów społeczno-politycznych, do wspierania osób przegranych życiowo. A niekiedy wręcz zajmują postawę arystokratyczną i wyniosłą wobec “ciemnoty”, o czym świadczą niewybredna ataki na miliony prostych słuchaczy Radia Maryja. Jest czymś niezrozumiałym i skandalicznym, jeśli przedstawiciel hierarchii kościelnej podejmuje próbę kneblowania ust uczciwym katolikom, by nie mogli informować braci w wierze o swoich bolączkach i dzielić się z nimi swoimi “nieliberalnymi” poglądami. Czy wolno zapominać o tym, że duchowieństwo było kiedyś ostoją wolnej Polski?

   Ks. abp Stanisław Wielgus zwraca uwagę na nikczemną rolę liberalnych mediów, które zwalczają zaciekle Kościół, promując neopogaństwo, broniąc wszelkich anomalii moralnych i ośmieszając żarliwych katolików. Nie wolno w nich atakować judaizmu czy islamu ze względu na szacunek należny człowiekowi żyjącemu w społeczeństwie pluralistycznym. Katolicyzm natomiast może być krytykowany, wyśmiewany i lżony przez prymitywnych polityków, pseudoartystów i zboczeńców, którzy pragną zyskać rozgłos wskutek manifestowania własnej głupoty i okazywania pogardy ludziom poszukującym swego miejsca w Kościele – wspólnocie osób powołanych do zbawienia. Ksiądz Arcybiskup wyraźnie ubolewa nad tym, że “sekularne siły” oraz ich media dla uwiarygodnienia stawianych Kościołowi zarzutów i pokus, wykorzystują pewnych duchownych, wybranych i wszechstronnie przez siebie promowanych jako moralne i intelektualne autorytety, po to, by oskarżali Kościół o fundamentalizm, ciemnotę, zaściankowość, brak otwarcia na świat”. Jakże niepokojące i bolesne jest stwierdzenie, że istnieją duchowni i biskupi, którzy pragną, by świat zaliczył ich do swoich “intelektualnych elit”!

Nie można tworzyć Kościoła salonowego, Księże Arcybiskupie!
Jakże niebezpieczne okazuje się zafascynowanie “ewangelią krzywdzącej mądrości”!
Ileż cierpień zadaje się słuchaczom Radia Maryja, upatrując w nich jedynie sekciarzy!
Jakże trudno zaufać pasterzowi, który nie potrafi odpędzić wilka, czyhającego u bram “owczarni Pana”!
   Proszę mi wybaczyć ostre słowa. Gorszy mnie postępowanie Księdza Arcybiskupa, manifestującego publicznie “zauroczenie” działalnością głównego ideologa postkomunizmu i popierającego redagowaną przez niego “Gazetę Wyborczą”. Uważam to za bezmyślne flirtowanie z małpującymi religię post-komunistami i liberałami, co należy wyraźnie napiętnować jako działanie osłabiające wiarygodność duszpasterzy – głosicieli słowa Bożego i sługi Pańskich ołtarzy. Biskup powinien czuć się szczęśliwy wówczas, gdy spotyka się z życzliwością ze strony swoich wiernych, bo do nich został posłany i ma obowiązek im głosić słowo Boże z ambony, z nimi celebrować Eucharystię w świątyni, im oddawać swoje serce i swój czas. Trudno znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienie dla pasterza, który w swoich słowach, zachowaniach i działaniach solidaryzuje się z wilkami czatującymi u wrót jego owczarni. W naszej historii najwybitniejsi duchowni bronili zawsze braci w wierze i potrafili wypominać grzechy możnym świata pogrążonego w złu. Nie jest tytułem do chwały zdobycie uznania “różowego salonu” i redaktorów “Gazety Wyborczej” – dziennika amputującego świadomość historyczną Polaków, podważającego wartości chrześcijańskie i wspierającego wściekłą kampanię antykościelną. Czy Ksiądz Arcybiskup zna załgany życiorys “świętego guru” liberalnych demokratów, którzy ustawicznie zarzucają narodowi polskiemu ciemnotę, antysemityzm, szowinizm i homofobię? Czemu ma służyć graniczące z amokiem uwielbienie dla redaktora “Gazety Wyborczej”? Czyżby polscy katolicy musieli poddać się moralnemu terrorowi “nietykalnego guru”, wypromowanemu przez znane powszechnie “ciemne siły”?

   Ks. bp Adam Lepa stwierdza, że “Gazeta Wyborcza” to jeden z najpotężniejszych środków antyewangelizacji w Polsce. Na jej łamach pojawiają się ustawicznie teksty wrogie religii i Kościołowi oraz eksponujące antychrześcijańskich nienawistników, perfidnych w upowszechnianiu ateistycznych kłamstw, posługujących się epitetami, a nie argumentami, ostrzegających przed tworzeniem państwa wyznaniowego. Prowadzonej zręcznie podjazdowej “wojnie szarpanej” towarzyszy hipokryzja, by móc skutecznie realizować zamierzone cele. Prof. Jerzy Robert Nowak przeanalizował bardzo rzeczowo wkład “Gazety Wyborczej” w walkę z Kościołem i wzywa wierzących Polaków do stanowczego przeciwdziałania temu wszystkiemu, co czynią zakłamani “truciciele dusz” w oparciu o cyniczną zasadę: “Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Profesor uważa, że w Polsce mamy obecnie do czynienia z groźniejszą kampanią ateizującą niż w PRL-u, o czym świadczą agresywne publikacje antykościelne zamieszczane w różnych wpływowych dziennikach i we wszystkich wielonakładowych tygodnikach ilustrowanych. W przypadku “Gazety Wyborczej” ostrzega przed jątrzącymi tekstami antyreligijnymi, jakie się ukazują na jej łamach w celu “podgryzania” religii i Kościoła. Autorzy nikczemnych publikacji starają się:
podważać obłędny szacunek, jakim cieszy się religia w społeczeństwie polskim, a w pewnych przypadkach mówi się wręcz o “przekleństwie katolicyzmu”;
propagować różnego rodzaju antywartości, diametralnie sprzeczne z wartościami chrześcijańskimi;
ukazywać zdeformowany obraz Kościoła, który przejawia obsesję zagrożenie duchem laickiego państwa i potrafi jedynie przemawiać językiem monologu, monolitu, krucjaty, przypisując jedynie sobie zasługi w przezwyciężeniu systemu komunistycznego w Polsce;
podważać nauczanie i autorytet Jana Pawła II, którego uznaje się za wielkiego, a jednocześnie zarzuca mu się “anachronizm”, rozminięcie się z duchem naszych czasów, rygoryzm odpychający wiernych od Kościoła;
formułować absurdalne zarzuty pod adresem polskich biskupów, oskarżanych nie tylko o mieszanie się do polityki, lecz także o ubóstwo intelektualne i duchowe;
upowszechniać złośliwe twierdzenia i opinie wypowiadane przez zbuntowanych duchownych – zawieszonych w obowiązkach kapłańskich, ujawniających pikantne historie z życia kleru, piętnujących nadużycia władzy kościelnej;
przekonywać o istnieniu rzekomych związków między katolicyzmem a przemocą kobiet w rodzinie i społeczeństwie;
bronić praw artystów do wyrażania w artystycznej formie kłamstw i bluźnierstw, obrażających uczucia religijne katolików;
uzasadniać znaczenie szczególnych walorów homoseksualistów i miłości lesbijskiej, bo – jak argumentują – “najwybitniejsi ludzie na świecie to homoseksualiści”;
atakować w sposób bezwzględny o. Tadeusza Rydzyka i założone przez niego Radio Maryja – medium katolickie, które stanowi fenomen współczesnego katolicyzmu polskiego.

Polacy potrafią krytycznie myśleć, Księże Arcybiskupie!
Nie pozwalają ogłupiać się duchownym!
Nie przymilają się do jadowitej żmii!
Nie wymawiają ze czcią imienia każdego biskupa!

   Muszę to powiedzieć! Nie mogą opanować złości, gdy słyszę patetyczne i niemądre słowa, jakie Ksiądz Arcybiskup wypowiada ku czci Jerzego Owsiaka – autora amoralnego hasła: “Róbta, co chceta” i organizatora “Woodstocków”, uznawanych za przedsionek “piekła na ziemi”. Nie wolno nakładać “aureoli” na głowę kogoś, kto sprzyja demoralizacji młodzieży i udzielę subkulturowym chuliganom rozgrzeszenia koniecznego dla uspokojenia ich sumień. Trzeba dokładnie przeanalizować to, co piszą na temat działalności charyzmatycznego guru “dzieci New Age” znani w Polsce publicyści, pedagodzy, księża. Wydaje mi się, że Kościół szczyci się wieloma wspaniałymi i świętymi wychowawcami, których warto ukazywać jako wzory godne naśladowania dla dzisiejszych duszpasterzy dzieci, młodzieży, studentów. Czy Ksiądz Arcybiskup rzeczywiście może być “zauroczonym” kimś, kto niszczy w nastolatkach młodzieńczy idealizm i sprowadza ich z drogi cnoty ku bagnu moralnemu? Czy “bełkocący” dyrygent WOŚP wprowadził kogokolwiek z młodych chłopców czy dziewcząt na wyżyny bohaterstwa, heroizmu i świętości? Czy wolno schlebiać młodzieży poprzez proponowanie jej luzów moralnych, by zdobyć wśród niej tanią popularność?

Kim jest “idol” Księdza Arcybiskupa?
   Jerzy Owsiak deklaruje się jako “niechodzący do kościoła katolik”. Wychował się w ateistycznym środowisku – matka była osobą niewierzącą, a ojciec należał do partii i był wysoko postawionym milicjantem. Chłopak wyrósł na “wielkiego człowieka”, chociaż – jak sam o tym mówi – w szkole przebijał nauczycielom opony w samochodach i palił dzienniki szkolne. W specyficznych warunkach politycznych został “dostrzeżony” i wylansowany przez liberalno-lewicowe media jako największy specjalista od dobroczynności. Doceniono w nim nie tylko umiejętność realizacji ideologii maksymalnego “luzu”, lecz także odważne manifestowanie niechęci do Kościoła katolickiego. Eksponowanie dobroczynności w jego wydaniu miało “przesłonić” ogromną pracę charytatywną Caritasu. Trzeba pamiętać, że w tym samym czasie, gdy dyrygent wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przekazał 20 milionów na cele charytatywne, organizacja kościelna dała 200 milionów na wsparcie osób potrzebujących jakiejkolwiek pomocy, ale o tym nie mówi się w mediach. Czyżby nikt nie poinformował Księdza Arcybiskupa o tym fakcie, o którym powinni wiedzieć wszyscy członkowie Episkopatu Polski?

   Trudno pomijać to, że Jerzy Owsiak jest powiązany z Hare Kryszna – jedną z najbardziej niebezpiecznych sekt, której doktryna i etyka są całkowicie sprzeczne z chrześcijaństwem. W wielu krajach sekta jest zakazana przez władze publiczne. Idol medialny odbył podróż do Indii. Zaprasza krysznitów na imprezy organizowane pod patronatem WOŚP. Uczestniczył w zaślubinach kilku par młodych wyznawców Kryszny; pełnił nawet wraz z małżonką rolę świadka w czasie tych ślubnych uroczystości. Na jednym z “Przystanku Woodstock” uczestniczył w oficjalnym otwarciu “Pokojowej wioski Kryszny”. A zatem nie sądzę, by “przypadkowo” wypowiedział kiedyś ze sceny słowa: “Teraz podziękujmy maharadży za modlitwę do Kryszny, który sprawił, że jest ładna pogoda, nie pada deszcz”. Czemu ma służyć szerzenie wśród polskiej młodzieży idyllicznego obrazu sekty wywodzącej się z Indii? Czyżby rzeczywiście chodziło o nakłonienie młodych Polaków do wyparcia się Chrystusa i przyłączenia się do wielbicieli najdostojniejszego z plejady bogów hinduskich? Czy Ksiądz Arcybiskup może spokojnie patrzeć, jak młodzież omija Kościół w drodze do “Pokojowa Wioski Kryszny”?

   Śledziłem obecność Księdza Arcybiskupa na jednym z “Przystanków Woodstock”. Analizowałem dokładnie “niebanalne” odpowiedzi udzielane na liczne pytania – banalne, podstępne, bezczelne. Przypatrywałem się spontanicznym gestom, wykonywanym w świetle kamer z myślą o wywarciu wrażenia na opinii publicznej. Dziwiłem się, że tak mało uczestników nagłaśnianej w mediach imprezy przyszło na spotkanie z “najznamienitszym” Hierarchą Polskim. Myślałem o idiotycznym stwierdzeniu jednego z redaktorów, uprawiających kabotynizm: “Tu jest Polska”. Utrwaliłem się w osobistym przeświadczeniu, że libertyńskie zloty i koncerty, po których zakończeniu pozostają jedynie butelki po wódce i opakowania po prezerwatywach, nie są właściwym miejscem dla spotkań katolickiego biskupa z młodymi buntownikami, którzy rzucają bluźnierstwa pod adresem Boga, Kościoła i kapłanów. Nie obawiam się wyrazić swojej opinii! Interesuję się Sokratesem, św. Augustynem, M. Schelerem. Przeczytałem wiele dzieł etycznych geniuszy ludzkości, co poszerzyło moje horyzonty intelektualne, uświadomiło mi konieczność przestrzegania obiektywnych zasad etycznych, uwrażliwiło na poważne traktowanie powinności, jaką przeżywamy w zetknięciu się z dobrem. W swojej pracy wychowawczo-duszpasterskiej staram się wzorować na trzech znanych, szanowanych i podziwianych mistrzach w kształtowaniu młodych charakterów: św. Janie Bosco, Badenie Powelu i Januszu Korczaku. Pogłębiam ustawicznie znajomość ideologii współczesnego wychowania chrześcijańskiego, by móc wspierać coraz skuteczniej młodych w ich rozwoju duchowym, moralnym, społecznym. Słysząc pochwalne hymny, jakie hierarchowie polscy wyśpiewują ku czci “bełkotliwego” nihilisty moralnego, zaczynam wątpić w sens tego, co czynię dla dobra młodzieży. I wówczas przypominam sobie fraszkę J. Sztaudyngera, który w sposób trafny, przenikliwy i dowcipny potrafił wyrazić coś, co jest aktualne w każdym czasie:

“Czasem głupoty człowiek sobie życzy,
Bowiem w mądrości tyle jest goryczy”.
Katolicy omijają “folwark Szatana”, Księże Arcybiskupie!
Nie wolno im w tym przeszkadzać!
Nie wolno ich nakłaniać do zmiany orientacji życiowej!
Nie wolno z nich szydzić z powodu respektowania moralności chrześcijańskiej i przejawiania troski o właściwe wychowanie młodzieży!
   Znam swoje miejsce w Kościele! Nie mam prawa upominać Księdza Arcybiskupa ani nie zamierzam tego czynić. Szanuję jednak prawowiernych katolików i żarliwych patriotów, od których uczę się ciągle czegoś nowego, bo więcej ode mnie przeżyli, przecierpieli, przemodlili. Mam niezłomną nadzieję, że nigdy nie zdradzą mnie za judaszowskie eurosrebrniki ani nie porzucą w obliczu napotkanych przeciwności losu. Potrzebne są ich modlitwy, żarliwe działania w obronie polskości i wdowie grosze, by Polska pozostała nadal Polską – moją Ojczyzną, która niejednokrotnie już była miejscem cudów nad Wisłą. W szczególnych sytuacjach, gdy Ksiądz Arcybiskup wyciska słone łzy z ich oczu, okazuję im życzliwość, staram się podtrzymywać na duchu, staję zdecydowanie w ich obronie. Przeciwstawiam się każdemu, kto “wybucha śmiechem nad krzywdą wyrządzaną prostym ludziom”, bo do nich posłał mnie Pan i poczuwam się przed Nim do osobistej odpowiedzialności za katolików powierzonych mojej trosce duszpasterskiej. Szanuję Księdza Arcybiskupa, ale nie jest to wystarczający powód, bym przechodził obojętnie obok ludzi, pragnących wyżalić się przede mną z powodu bolesnych słów i niesprawiedliwych zarzutów, jakie zbyt często słyszą pod swoim adresem z ust Księdza Arcybiskupa.

Nie zatrzasnę przed nim nigdy drzwi!
Nie opuszczę ich w obliczu ataków “armii Antychrysta”!
Nie przyłączę się do żadnego hierarchy, szydzącego z “moherowych beretów” i wysławiającego propagatora luzów moralnych!
Polacy nie są jedynie “katolickim motłochem”, Księże Arcybiskupie!

[...]

ks. Henryk Łuczak


http://aniol-ave.blogspot.com/

niedziela, 15 kwietnia 2012

Ks. Stanisław Małkowski komentuje


JEZU, UFAMY TOBIE
 
    Anioł Stróż Polski zapewnia nas o zwycięstwie, które przyjdzie przez modlitwę różańcowa,  bo w tej modlitwie jest  moc wstawiennicza Maryi Królowej Polski. Wkrótce po rozpoczęciu Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę nasz Anioł Stróż mówił: "Maryja wskaże wam drogę i z Jej pomocą pokonacie waszych wrogów. Im więcej dusz włączy się w to powstające dzieło, im więcej kapłanów podejmie wraz z ludem Bożym tę krucjatę modlitwy, tym szybciej odniesiecie zwycięstwo i odczujecie macierzyńskie wstawiennictwo Maryi. Ona okryje was płaszczem swojej miłości. To dzieło jest owocem działania Ducha Świętego dla utrzymania i wiary i nadziei w waszym narodzie.
   Bądźcie spokojni i cierpliwi w waszych , modlitwach. Jeżeli wytrwali będziecie, Maryja ukaże w waszym narodzie Królestwo Jej Niepokalanego Serca, które zajaśnieje blaskiem Królestwa Jej Syna. To będzie prawdziwe zwycięstwo prawdy, gdyż tryumf Niepokalanego Serca rozpocznie się w waszej: ojczyźnie a Polska stanie się przykładem dla innych narodów, które przyjmą i uznają Królewskie panowanie Chrystusa Króla, do którego należy
wszelka władza. Królestwo Chrystusa przychodzi przez Niepokalane Serce Maryi
" [12.06.2011].
   Pierwsze przyjście Chrystusa dokonało się przez Maryję, podobnie zwycięskie przyjście miłosiernego Zbawiciela do nas ma dokonać się przez Niepokalane Serce Naszej Matki. Zwycięska wierność Maryi i jej modlitwa uzdalnia nas do przyjęcia Chrystusa Zmartwychwstałego.
   Ewangelia ukazuje uczniów smutnych i zalęknionych po śmierci Jezusa. Dopiero osobiste spotkanie z Jezusem budzi w nich radość i wiarę. Natomiast przywódcy żydowscy ani nie chcą spotkać się z Jezusem, ani wyjaśnić tajemnicy pustego grobu. Od razu ignorują fakty i chociaż są powiadomieni przez żołnierzy, którzy strzegli grobu o czymś niezwykłym, co nastąpiło, wymyślają bezsensowną wersję wydarzeń i polecają rozpowszechniać ją za pieniądze. Mówią do żołnierzy: „Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, kiedyśmy spali”.  Śpiących świadków nie obudziło nawet wielkie trzęsienie ziemi i odsunięcie kamienia od grobu (Mt. 28,2). Arcykapłani ze starszymi nie wierzą w Chrystusa, a za to wierzą w pieniądze i znajomości (Mt. 28, 11 -15).
   Podobnie dzisiejsi przywódcy państwowi w Polsce odrzucają prawdę o losie ojczyzny i o zbrodni smoleńskiej sprzed dwóch lat. Zakłamywanie faktów i pogarda dla prawdy widzialnej łączy się z odrzuceniem prawdy niewidzialnej. Podstawą wiary w rzeczywistość niewidzialną jest szacunek dla rzeczywistości widzialnej. Wiara i rozum idą razem. Dzisiaj polska ziemia się trzęsie. Bóg dopuścił kurację wstrząsową, aby obudzić śpiący naród. Gdy św. Piotr przemawia do mieszkańców Jerozolimy, mówi:” Ukrzyżowaliście Jezusa ale Bóg uczynił go Mesjaszem" (Dz. 2,36). Dlatego Piotr woła - nawróćcie się i ratujcie się! Nawrócenie ku prawdzie oznacza ratunek przed śmiercią, bo kłamstwo i śmierć idą w parze. Z drugiej strony razem idą prawda i życie. Co więcej - prawda i życie tworzą jedno w Jezusie (J, 14, 6). Zaś szatan jest kłamca i mordercą. Ścisły związek kłamstwa ze śmiercią widać w zamachu smoleńskim, którego drugą rocznicę właśnie obchodzimy. Kto szuka prawdy, chce aby Polska żyła. Kto kłamie, chce Polskę zabić. Sprawa katyńskich zbrodni - pierwszej i drugiej łączy śmierć z kłamstwem, nienawiść z ucieczką od prawdy. Rządzi Polską szajka uciekinierów. Niebawem okaże się, iż nie mają dokąd uciec. Dopuścili się zbrodni w wigilię Święta Miłosierdzia. A istotą miłosierdzia jest zwycięstwo miłości nad nienawiścią, życia nad śmiercią, prawdy nad kłamstwem, Chrystusa nad szatanem i jego sługami. Święto Miłosierdzia obchodzimy w tym roku 15 kwietnia. Miłosierdziu Jezusa ufamy.

http://aniol-ave.blogspot.com/

sobota, 14 kwietnia 2012

Anioł Stróż Polski 12 kwietnia 2012

ANIOŁ STRÓŻ POLSKI
_____________________________________________________
Polacy, zostaliście powołani do współcierpienia z Chrystusem ukrzyżowanym. Jako naród powinniście świadomie łączyć się w swoim cierpieniu, prześladowaniu i upokorzeniu z cierpieniami Męki Chrystusa.
_____________________________________________________

Korekta oraz adjustacja teologiczna ksiądz dr Adam Skwarczyński.

ANIOŁ: «Pisz, Człowiecze i przekaż moje słowa, przyniesione w imieniu Boga, który mnie posyła do tego narodu.
       Polacy, weźcie światło Bożego prowadzenia i nieście je przed sobą, a zobaczycie, że Bóg umocni was i wyprowadzi z pustyni serc. Obudźcie wasze sumienia, podnieście wasze serca ku Bogu, zawierzcie całą przyszłość Maryi i nie ustawajcie w waszej narodowej modlitwie o odnowienie ducha Narodu. Niech was nie zniechęca opór wobec uznania królewskiego panowania Chrystusa w waszej ojczyźnie, lecz przeciwnie: właśnie to powinno wam uświadomić, jak ważna jest to sprawa i jak wielka czeka was konfrontacja. Bóg zna wasze czyny i zamiary oraz myśli każdego. Ujawni je w swoim czasie.
       Pamiętajcie, abyście nie ulegali zwątpieniu, bo ta walka dotyczy odnowienia wszystkiego w Chrystusie. To On jest celem narodów, które mają gromadzić się wokół Niego i z Niego czerpać prawo i sprawiedliwość. Żadna partia, żadna formacja nie może wam dać prawdziwej sprawiedliwości, jeśli nie odwoła się do prawdziwego, jedynego i odwiecznego Prawodawcy. Dlatego intronizacja została przedstawiona jako żądanie i warunek dla rządzących. Jeśli ktoś uważa, że to jest mieszanie się do polityki, to nie rozumie, że Królowanie Chrystusa nie zależy od rządzących, lecz rządzący są w pełni zależni od Króla. Szatan nie chce oddać swojej władzy dobrowolnie! Wszędzie tam, gdzie on króluje, stosuje zasadę sprzeciwu i buntu przeciwko Boskiemu Królowaniu. Powtarza nieustannie swoje słowa: „Non serviam” [Nie będę służył]. Czy mówienie w pewnych kręgach, że „Jezus jest Żydem”, nie ma charakteru politycznego? Słowa Chrystusa, że Jego królestwo nie jest z tego świata, są opowiedzeniem się przeciwko kłamstwu, obłudzie i odrzuceniu Boga w tym świecie. Mali i wielcy powinni stale pamiętać słowa Zbawiciela: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić”. Dzisiaj nie chcą Go uznać Królem, ale nigdy i nigdzie nie zdołają uciec przed Jego Królewskim Majestatem.
       Módlcie się za waszych biskupów, gdyż jeszcze nie wszyscy wyszli z chęci cienia przypodobania się elitom. Chociaż w sprawach etycznych i moralnych dotyczących Kościoła mówią jednym głosem, to w kwestii prawa Narodu, zakorzenionego w Kościele, do decydowania o swej przyszłości dla większej Chwały Jezusa, już zgodni nie są.
       Polacy! Złóżcie wszystko w ręce Maryi, zawierzcie Jej losy teraźniejsze i przyszłe! Rozważcie, że ci, którzy odrzucili Chrystusa jako Króla, nawet w czasie Jego agonii na krzyżu w swojej pysze i arogancji potrafili szydzić z Niego, lecz gdy wszystko się dokonało, kiedy zasłona przybytku rozerwała się i ogarnęło ich przerażenie, zawołali: „Ten prawdziwie był Synem Bożym”. Tak i w waszym narodzie musi się wszystko dokonać, aby światło Ducha Świętego mogło rozjaśnić umysły i przemienić je. W ten sposób Duch Święty będzie mógł odnowić oblicze tej ziemi.
       Polacy, zostaliście powołani do współcierpienia z Chrystusem ukrzyżowanym. Jako naród powinniście świadomie łączyć się w swoim cierpieniu, prześladowaniu i upokorzeniu z cierpieniami Męki Chrystusa. Pod krzyżem stała Matka, i Ona wytrwała do końca, aż po grób Syna; była też świadkiem zmartwychwstania. Jeśli w pełni zrozumiecie to „uczestnictwo Narodu” w cierpieniach Chrystusa, to ukaże się przed wami chwalebny blask zmartwychwstania. I chociaż dzisiaj zostaliście wciągnięci w ideologię bezbożnictwa i nową formę Manifestu*, którego cele nie zmieniły się, to pamiętajcie, że jedynie Chrystus, Król Miłosierdzia może uratować was od idei fałszywego „zbawienia”**.
       Przyjmijcie Boże błogosławieństwo: W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego».

*Chodzi o Manifest Komunistyczny Karola Marksa, w którym m.in. autor przenosi biblijną rolę „narodu wybranego” na proletariat. Marksizm stał się antyreligią, czyli religią sprzeciwiającą się Chrystusowi i chrześcijaństwu. Według Marksa to nie Chrystus jest wybawicielem ludzkości, lecz proletariat. Ta idea zeświecczenia, zlaicyzowania, zmaterializowania została przejęta przez światowy liberalizm.
** Tę bluźnierczą ideę (komunizm) potępił papież Pius XI w encyklice Divini Redemptoris, nazywając ją „ideą fałszywego zbawienia”. (1937 par. 8): „Fałszywy ideał. Komunizm w większej jeszcze mierze niż inne tego rodzaju ruchy w przeszłości zawiera błędną ideę wyzwolenia. Fałszywy ideał sprawiedliwości, równości i braterstwa w pracy przepaja bowiem całą jego doktrynę i wszystkie działania pewnym błędnym mistycyzmem, który daje tłumom pozyskanym złudnymi obietnicami zapał i sugestywnie szerzący się entuzjazm. W naszych czasach mogło to nastąpić tym łatwiej, że wskutek niewłaściwego podziału dóbr ziemskich wielu cierpi niezwykłą nędzę. Komuniści wysławiają ten fałszywy ideał jako przyczynę postępu gospodarczego. Jeżeli ten postęp jest rzeczywisty, to bez wątpienia należy go przypisać innym przyczynom, jak np. intensywnemu wzrostowi produkcji przemysłowej w krajach, które dotąd przemysłu prawie nie miały, korzystaniu z niezmiernych bogactw naturalnych, wreszcie stosowaniu bezwzględnych metod, by zmusić robotników do najcięższych prac za niską zapłatę”.



http://aniol-ave.blogspot.com/

sobota, 7 kwietnia 2012

Chrystus zmartwchwstał

 Ojczyzną moją jest Bóg,
Duch, Syn i Ojciec wszechświata.
Na każdej z moich dróg
Ku Niemu dusza ulata.

Taka jest nasza Polska, Ojczyzna kochana. Dziś w Święto Zmartwychwstania Pańskiego polecamy Jej losy Bogu Ojcu i Pani Jasnogórskiej – Królowej Polski.
zbudź Chryste Ducha Polskiego Narodu
bez Twojej woli nasz Naród nie wstanie
Twój Duch jak wicher niech przez serca leci
bo tylko z Tobą Polski zmartwychwstanie !


bo gdy nam serce wyszarpali z piersi
i Duch Narodu w trumnach zatrzaśnięty
Ty tylko Panie możesz podnieść kamień
co nas wyzwoli z tych więzów przeklętych


gdy znieważone Ciała Naszych Braci
leżą złożone w dole poniżenia
trzeba nam męstwa oraz siły Ducha
by Smoleńsk szumiał chorągwią sumienia


dusza anielska już w narodzie kona
rubaszny czerep toczy się przez dzieje
na naszych grobach połamane krzyże
bawią się Polską zdrajcy i złodzieje


więc ja do Ciebie dzisiaj Chryste wołam
w imię tych krzyży zbudź Polskiego Ducha
bo nas jedynie w tej strasznej chorobie
w godzinie trwogi Twe serce wysłucha


i Tobą silni męstwem i honorem
naszą Ojczyznę dźwigniemy pod niebo
bo dla nas wiara męstwo oraz honor
jest najważniejszą dla Polski potrzebą !

http://aniol-ave.blogspot.com/

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Polska Droga Krzyżowa


Dzieje wszystkich narodów wpisane są w Krzyż Chrystusa. Krzyż jest znakiem Bożej miłości do człowieka każdego czasu (czasu, który był, który jest i który nadchodzi), każdej przestrzeni geograficzno-historycznej, każdej bez wyjątku kultury. Jezus Chrystus swoją odkupieńczą męką, śmiercią i zmartwychwstaniem wyzwolił nie jakiegoś abstrakcyjnego człowieka, lecz człowieka w jego wszel­kich uwarunkowaniach. Krzyż Chrystusa jest znakiem odkupienia historii i kultury ludzkiej. Krzyż Zbawiciela świata zasadzony został przez Boga Ojca w miejsce rajskiego „drzewa nieposłuszeństwa" stworzenia wobec Stwórcy. Tak jak drzewo Adama i Ewy zrodziło śmierć, tak drzewo Chrystusa rodzi życie. Nigdy owo „drzewo przenajszlachetniejsze" nie przestanie rodzić owoców dających ży­cie, czyli wolność dziecka Bożego, wolność Bożego ludu i narodu. Rajskie drzewo śmierci na zawsze zastąpione zostało świętym drzewem życia - Krzyżem.

Ludy i narody „idą" swoją własną „droga krzyżową". To nie filozofia mesjanizmu każe taki wniosek wysuwać, lecz jasne postrzega­ nie historii. Zło popełniane i doświadczane przez jednostki jest złem uderzającym w społeczność, jest złem toczącym tę społeczność. W imię realnego, obiektywnego odczytywania historii stwierdzić na­ leży, iż między doświadczeniami całych grup ludzkich a doświadczeniami jednostek istnieje ścisły związek. Cierpienie ludów i naro­dów jest cierpieniem ludzi mających imię i nazwisko, będących niepowtarzalnymi osobami. Cierpienia nie można umasowić.

W historii każdego narodu dostrzec można wyraźnie poszcze­gólne przystanki, stacje drogi krzyżowej. Istnieje pewna analogia między drogą Chrystusa - via dolorosa a drogą danego narodu. Żaden naród, dźwigający nawet największy i najstrasz­niejszy krzyż dziejowego doświadczenia, nie zbawi sam siebie. Droga krzyżowa narodu połączona z drogą krzy­żową Chrystusa zrodzi na pewno zbawcze owoce. Jezus Chrystus uczy swoich braci i siostry w człowieczeństwie, jak należy cierpieć, ażeby zwyciężyć. Droga krzyżowa, szlak poniewierki, upodlenia, sytuacji krytycznych, wręcz granicznych - terminalnych, kończy się na Górze Golgocie, która - to paradoksalne! - jako góra śmierci jest górą życia. Na górze tej, niczym w nowym ogrodzie rajskim, wyro­ sło drzewo nieprzemijające - Krzyż. „A ja gdy wywyższony będę przyciągnę wszystkich do siebie" (J 12, 32) - powiedział Chrystus. Droga krzyżowa narodu nabiera sensu, gdy postrzegana jest z per­spektywy Chrystusowej Golgoty.

W biegu wydarzeń danego narodu dostrzec można poszczególne stacje, przystanki krzyżowej drogi, którą przemierzał Syn Człowieczy - Syn Boży. Nie tylko poszczególne jednostki, osoby, ale i całe narody stają w obliczu krzyża, są niesprawiedliwie skazywane na śmierć, zdradzane i unicestwienie, na oczach przeróżnych gapiów, obojętnych, żądnych sensacji i spragnionych „igrzysk". Narodom na­ rzucany jest krzyż, pod którym upadają one trzy razy, siedem razy, siedemdziesiąt siedem razy. Historia i współczesność pokazuje na­ rody bite, poniewierane, deptane, zdradzane, uśmiercane. Nie sposób zrozumieć dziejów ludów i narodów świata, również tych nie och­rzczonych, bez Krzyża Chrystusa. Nie sposób odrzucić Krzyż Chry­stusowy, który „interpretuje" historię. Nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa Ukrzyżowanego. Krzyż Odkupiciela świata jest kluczem do zrozumienia dziejów. Nie zrozumie się dziejów Polski bez krzyża Syna Bożego, zawsze wiernego Bogu.

Polska i Polacy wpisani zostali w Krzyż Chrystusa ponad tysiąc lat temu. Chrzest Polski w 966 roku był wprowadzeniem synów i córek Lecha w świat cywilizacji chrześcijańskiej, był „wejściem" w misterium Krzyża. Chrzest oznaczał gotowość wzięcia swoich dziejowych doświadczeń jako swojego Krzyża. Na historię Polski patrzeć należy przez Krzyż. Krzyż nie przesłania jej, lecz ją naświe­tla. Rozwój kultury polskiej, czyli kształtowanie tej przestrzeni ludzkich wartości, w której człowiek spełnia się jako człowiek, ale też doświadczenia cierpień spowodowanych niezliczonymi wojnami, walkami, wzloty i moralne upadki polskiego narodu - to udział w tajemnicy Krzyża, to dźwiganie Krzyża przez tych, którzy ukochali Polskę jak Matkę i Ojca. Krzyż polskiego narodu był i będzie zrozumiany poprzez odniesienie go do jedynego Krzyża, Krzyża Chrystusa, który stanowi fundament polskiego domu. „Tylko pod Krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem". Nie możemy zignorować natchnionych słów polskiego wie­szcza narodowego.

Można by prześledzić dzieje Krzyża w Polsce, w każdym kolejnym wieku następującym po 966 roku. Można by odnosić ów polski Krzyż do jedynego Krzyża - Chrystusowego, by szukać odpowiedzi na najtrudniejsze pytanie, które zadaje bezradny i zrozpaczony, zmiażdżony ogromem cierpienia człowiek i jako jednostka, i jako społeczność: Dlaczego? Dzieje Krzyża na polskiej ziemi, obecność Krzyża w polskiej historii, kulturze i polityce - temat „otwarty" na refleksję, temat wołający o zastanowienie się i wyciągnięcie wnio­sków. Brak jest w polskiej teologii narodu takiego całościowego spojrzenia na dzieje Krzyża i na Polską Drogę Krzyżową, której stacje mierzone są ponad tysiącletnia historią.

Zatrzymajmy się i spójrzmy na Polską Drogę Krzyżową XX wieku, której apogeum wyznacza doświadczenie II wojny światowej. Ucisk i strapienie, dramat i koszmar wojny nosili i noszą w swojej pamięci i w swoich sercach nasi najbliżsi, nasi rodzice, dziadkowie, pradziadkowie. Znaliśmy i znamy świadków II wojny światowej, która pochłonęła wiele milionów ofiar ludzkich. Nie wszyscy, dzięki Bogu, świadkowie wojny odeszli do Boga. Żyją wśród nas, są po­ śród nas obecni. Ich serca na zawsze były i pozostaną obolałe. W języku greckim świadek znaczy męczennik. Każda osoba, która doświadczyła wojny, jest męczennikiem. To znamię, piętno męczeń­stwa na zawsze będzie nosiła. Nie możemy zapomnieć o dramacie naszych ojców i matek, bo przecież ich dramat jest naszym drama­tem. Jesteśmy dziedzicami i spadkobiercami ich przeżyć. Brak pa­ mięci o historycznych doświadczeniach swoich najbliższych, swoich krewnych, rodzicach, niepamięć o doświadczeniach dziejowych własnego narodu jest największą klęską człowieka, jego największą przegraną. Niepamięć historyczna to śmierć narodu. Ci, którzy cierpieli, którzy umierali, którzy byli więzieni i deportowani, któ­rych deptano, bito, opluwano, które obnażano i gwałcono, których gazowano i spalano w krematoriach, których wywożono do krain wiecznej zmarzliny, których rozstrzeliwano bandyckim starzałem w tył głowy, których ciała zrzucano do rowów niczym śmieci - ci wszyscy świadkowie-męczennicy żyją i będą żyli, dopóki istnieje 0 nich pamięć. Pamięć ma moc cudotwórczego wskrzeszania zmar­łych, by mogli świadczyć o tym, że życie ludzkie jest największą wartością, a przemoc i nienawiść nigdy nie będą miały na świecie ostatniego słowa. Ostatnie słowo należy do Boga, który jest przecież Miłością. Pamięć nasza – nas, chrześcijan – o zamordowanych i startych na proch jest wyrazem naszej wiary w ich zmartwychwstanie.

Wspominamy naszą polską Drogę Krzyżową nie dla samego wspominania. Uświadamiamy ból i dramat naszego narodu i konkretnej osoby, naszego brata i siostry w narodzie, nie po to, by przejść po chwili celebracyjnego uniesienia do szarego dziennego porządku. Nie możemy pozwolić, by nasza - nawet ta najbardziej bolesna i dramatyczna - historia, dzieje Polaków i Polek, umarła bądź też żywcem została pogrzebana... naszymi rękami. Pamiętajmy, iż wraz ze śmiercią historycznej pamięci, wraz ze śmiercią przeszło­ści umiera i ginie przyszłość. Wiedzą o tym doskonale ideologowie, inżynierowie, technicy i pseudointeligenci totalitarnych systemów, machin totalnej nienawiści do tożsamości narodu. Ten, kto wybiera tylko przyszłość, plując na przeszłość, odwracając się od niej, jest dziejowym grabarzem. Systemy totalitarne nienawidzą osób, które mają pamięć, które myślą. Nienawidzą tych, którzy mają świado­mość własnej tożsamości, kultury, historii, tradycji, którzy wierzą w Boga. Totalitaryzmy chcą przede wszystkim dokonać destrukcji antropologicznej, kulturowej. Systemy totalitarnej nienawiści, ten brunatny - hitleryzm i ten czerwony - komunizm oraz te nowe, które próbują się wykluć nawet dziś, w epoce wszechwładnie panującej (rzekomo) wolności, chcą złamać, podeptać, zniszczyć krzyż, chcą zdjąć krzyż z sal i pomieszczeń, gdzie ważą się losy narodu. Krzyż jest bowiem znakiem pamięci, znakiem tożsamości, znakiem wartości człowieka, którego żadna miara nie można zamienić w rzecz.

Przeżywamy, przywołujemy do naszej wspólnotowej, narodowej pamięci wydarzenia sprzed sześćdziesięciu laty. Stajemy się przez ten fakt „przywoływania" historii świadkami dramatu naszych braci i sióstr w narodzie, którzy złożyli swoje życie na Ołtarzu Ojczyzny. Nie bójmy się, nie wstydźmy się słów miłości do naszego narodu. To nie pompatyczność czy egzaltowanie się przeszłością. Musimy uczcić ich ofiarę, bo to, że przynajmniej większość z nas myśli, mówi i czuje po polsku jest owocem ich niewinnej śmierci.

Na mogiłę Polaków w Katyniu - Charkowie - Miednoje spojrzeć należy w perspektywie wcześniejszych wydarzeń, zarówno w perspektywie agresji Związku Sowieckiego na Polskę w dniu 17 września 1939 roku, ale też, a może przede wszystkim, w perspektywie 15 sierpnia 1920 roku, kiedy Armia Czerwona doznała druzgocącej klę­ski na przedpolach Warszawy. Wydarzenie 15 sierpnia 1920 r. na­ zwane zostało przez Polaków, wiernych zawsze Krzyżowi i Ewan­gelii, „cudem nad Wisłą". Bitwa Warszawska, jak twierdzą historio­ grafowie, ocaliła Europę, a być może i świat, przed zalewem bez­bożnego komunizmu. Kierownictwo Wszechzwiązkowej Komuni­stycznej Partii (bolszewików), poprzedniczki Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, postanowiło dokonać zemsty na Piłsudczykach, na Polakach, dla których „Bóg - Honor - Ojczyzna" były najwyższymi wartościami. Wiosną 1949 roku zamiar i pragnienie zemsty na Polakach zostało wypełnione przez funkcjonariuszy jed­nego z najokrutniej szych w dziejach ludzkości totalitaryzmu, przez budowniczych komunizmu, sławetne terrorystyczne NKWD.

W dniu 23 sierpnia 1939 roku minister spraw zagranicznych hitlerowskiej III Rzeszy, Joachim von Ribbentrop, i minister spraw zagranicznych Związku Sowieckiego, Wiaczesław Mołotow, podpisali w Moskwie traktat o nieagresji. Pakt Ribbbentrop-Mołotow to układ o współpracy brunatnego i czerwonego totalitaryzmu. W kon­sekwencji owego zbrodniczego układu dokonany został czwarty rozbiór Polski. Wytyczone zostały strefy wpływów dwóch totalitarnych „mocarzy". Niemcy otrzymali gwarancję współuczestnictwa Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej w czasie ataku na teryto­rium Rzeczypospolitej Polskiej. W dniu 1 września 1939 roku ude­rzył na Polskę Wehrmacht, 17 września - Armia Czerwona. Dekla­ racja pomocy militarnej Polsce ze strony rządów Wielkiej Brytanii i Francji okazała się tylko deklaracją bez pokrycia. Polska została osaczona z każdej strony, z żadnej strony nie mając nadziei. Los osamotnionej Armii Polskiej został przesądzony.

Najeźdźcy mieli świadomość wielowiekowych tradycji Polaków, walczących o niepodległy, niezawisły byt podbijanego również wcześniej przez nich narodu. Dołączyli zatem do układu Ribbentrop-Mołotow dodatkowy tajny protokół o wspólnym tępieniu wszelkich polskich działań i poczynań niepodległościowych. Apogeum nie­nawiści Związku Sowieckiej do Polaków okazał się Katyń. Stalin i jego funkcjonariusze pałali nieokiełznaną żądzą. Już podczas walk we wrześniu i październiku 1939 roku miały miejsce liczne przy­padki mordowania przez Sowietów na polach bitew jeńców polskich, wbrew wszelkim międzynarodowym konwencjom i wbrew ściśle określonym prawom wojny. Do obozów NKWD zlokalizowanych wgłębi ZSRR trafiło do lipca 1940 roku łącznie 130 242 polskich jeńców. Już 19 września 1939 roku, czyli dwa dni po sowieckiej agresji na Polskę, komisarz bezpieczeństwa państwowego, Ławrentij Pawłowicz Beria nakazał utworzenie obozów dla jeńców polskich.

Wielokrotne ponawiane, już od 1940 roku, zapytania o losy zaginionych, noty dyplomatyczne, a na koniec monity ambasady i pol­skich władz wojskowych, coraz bardziej zaniepokojonych tajemni­ czym zniknięciem czternastu i pół tysiąca jeńców z trzech wielkich obozów, pozostawały bez echa, wyjąwszy wykrętne, cyniczne od­powiedzi sowieckich dygnitarzy państwowych. Straszna prawda ujawniła się przed światem dopiero wiosną 1943 roku. Poznano sprawców makabrycznej zbrodni - NKWD. Jesienią 1943 r. tereny podsmoleńskie zostały opanowane prze Armię Czerwoną, która wy­ parła Niemców. W styczniu następnego roku

Po zakończeniu drugiej wojny światowej zarówno w komuni­stycznej Polsce, ale też i na Zachodzie Europy zapanowała zmowa milczenia wokół sprawy Katynia. Kłamstwo historyczne utrzymy­wało się przez pięćdziesiąt lat. Po upadku komunizmu prawda zaczęła wychodzić na jaw. Dziś wprost mówi się o stalinowskim „ostatecznym rozwiązaniu" tego, co polskie. I chociaż stare kłam­stwa trudno znikają, dziś pamięć i prawda zaczyna triumfować nad kłamstwem. Krzyż Katyński zaczyna rodzić owoce. Słowo „Katyń", które jak „Auschwitz" stało się synonimem masowego ludobójstwa dokonanego w XX wieku, jest wielkim wołaniem o zdemaskowanie do końca totalitarnego ustroju państwowego, bezkarnego w swych zbrodniczych poczynaniach. Dziś Krzyż Katyński - Polska Golgota Wschodu jest wielkim wołaniem o zadośćuczynienie śmierci niewin­nych. Krzyż Katyński niech przybliży chwile pojednania narodu pol­skiego z narodem rosyjskim. Stać się to może jedynie wówczas, kiedy oba narody staną w prawdzie i z nadzieją wobec swoich dziejów.

Krzyż Katyński - jakie owoce zrodzić może i rodzi Krzyż ludzi uśmierconych tylko dlatego, że byli Polakami? Holokaust kwiatu inteligencji polskiej sprzed sześćdziesięciu laty - jakie zrodzi owoce dla dzisiejszych synów i córek, dzieci polskiego narodu? Krzyż jest przecież nie martwym, wyschłym drewnem, lecz drzewem kwitną­ cym i rodzącym owoce. Z Holokaustu Żydów powstało, zrodziło się, po blisko 2000 lat nieobecności na mapach świata, państwo Izrael. Z Holokaustu Polaków rodzić się zaczyna nowa świadomość polskiego narodu. Tak jak krew męczenników za wiarę jest posiewem chrześcijan, tak krew męczenników za Ojczyznę jest posiewem Polaków świadomych tożsamości, własnej wartości. Stacja Polskiej Drogi Krzyżowej, ostatnia Stacja - Golgota Wschodu niech będzie znakiem nadziei w zmartwychwstanie prawdziwej miłości synów i córek Polski do Polski, zawsze wiernej Krzyżowi i Ewangelii!

prof. dr hab. Eugeniusz Sakowicz
Źródło: Fundacja Servire Veritati

http://aniol-ave.blogspot.com/